Od dwóch dni gruzińskie wojsko i milicja szukają trójki zaginionych pracowników Międzynarodowego Czerwonego Krzyża. Wszystko wskazuje na to, że zostali porwani.

Istnieją obawy, że dwie kobiety - Włoszka i Francuzka oraz ich gruziński kierowca zostali porwani dla okupu. W piątek urwał się z nimi kontakt radiowy. Samochód terenowy, którym jechali, by przeprowadzić inspekcję obozu dla uchodźców znaleziono w sobotę niedaleko granicznego wąwozu.

Mimo to gruziński prezydent nie traci nadziei: "Uruchomiliśmy wszystkie niezbędne środki. Wszystkie instytucje, służby bezpieczeństwa i ministerstwa spraw wewnętrznych pracują nad tą sprawą. Po otrzymaniu raportów sądzę, że w ciągu kilku dni odnajdziemy kobiety".

Do tej pory nikt nie przyznał się do porwania. Tamtejsze ministerstwo spraw wewnętrznych jest pewne, że kobiety żyją ale nie wiadomo, jak Gruzini uzyskali te informacje. Rosjanie twierdzą, że na terytorium Gruzji schroniły się grupy czeczeńskich rebeliantów. Ich zdaniem jedno z takich miejsc to obóz, do którego wybierali się pracownicy Międzynarodowego Czerwonego Krzyża.

Porywanie ludzi dla okupu jest źródłem zarobku dla wielu zbrojnych band w Gruzji. Ich proceder jest tym łatwiejszy, że władze w Tbilisi formalnie utraciły kontrolę nad niektórymi regionami kraju.

00:20