Kolejna w ostatnich miesiącach klęska byłego premiera Słowacji, Vladimira Mecziara. Zdecydowana większość Słowaków zbojkotowała zorganizowane w sobotę przez opozycję referendum w sprawie wcześniejszych wyborów. Referendum jest nieważne.

Frekwencja wyniosła jedynie 20 procent. Prasa ironizuje, że badanie popularności Mecziara i jego ekipy kosztowało budżet państwa cztery miliony dolarów. "Za taką sumę koalicja rządząca kupiła sobie spokój i może kontynuować negocjacje o wstępie Słowacji do Unii Europejskiej" - twierdzi dziennik Pravda. "Aż takiej klęski nie spodziewał się nikt" - pisze inna gazeta. W żadnej gminie udział w referendum nie przekroczył wymaganych 50 procent. W 40 lokalach wyborczych nie głosował nikt, nawet członkowie komisji - odnotowuje dziennik. Z kolei zdaniem "Novy deń" gazety zbliżonej do partii Mecziara, referendum to policzek dla demokracji. Gazeta twierdzi, że obywatele Słowacji "nie głosowali w obawie o przyszłość swojej rodziny i o swoje miejsca pracy". Dziennik uważa, że udział w referendum to obywatelski obowiązek wszystkich uprawnionych do głosowania.

Referendum zostało rozpisane, ponieważ partia Mecziara dostarczyła podpisy niemal siedmiuset tysięcy obywateli, domagających się skrócenia kadencji obecnych władz. W suwerennej Słowacji odbyły się od 1993 roku cztery referenda -wszystkie ze względu na niską frekwencję były nieważne.

10:20