Ceny w Polsce wystrzeliły. Inflacji wyższej niż teraz nie było od 20 lat - informuje nasz dziennikarz Krzysztof Berenda. Ceny towarów i usług konsumpcyjnych w lipcu wzrosły o 5,0 proc. rok do roku, a w porównaniu z poprzednim miesiącem o 0,4 proc. - podał Główny Urząd Statystyczny. "Inflacja jest kwestią, którą należy odnosić do wzrostu wynagrodzeń; kiedy wynagrodzenia rosną dwa razy szybciej niż inflacja, oznacza to, że za zarabianą kwotę możemy kupić dwa razy więcej" - powiedział premier Mateusz Morawiecki.

Dlaczego jest tak źle? Z kilku powodów. Po pierwsze bardzo szybko rosną ceny paliw. W ciągu roku aż o 30 procent. Rok temu - średnio -  za litr benzyny płaciliśmy 4 zł 30 groszy. Teraz około 5 zł i 70 groszy. To więcej o złotówkę i 40 groszy i to zaledwie w ciągu roku.

W górę poszły też ceny żywności. W porównaniu z zeszłym rokiem o 3 procent. Drożeje także energia. Średnio o 5 procent. To wszystko przekłada się na podwyżkę inflacji.

Ceny żywności, paliw i energii to główne przyczyny wzrostu inflacji

Trzy główne powody wzrostu inflacji względem czerwca to żywność, paliwa i nośniki energii - zaznaczają ekonomiści. Największy wpływ na wzrost inflacji miały ceny żywności i napojów bezalkoholowych - podkreślają analitycy Banku Pekao.

"Trzy główne powody wzrostu inflacji względem czerwca to żywność, paliwa i nośniki energii. Największy wpływ na wzrost inflacji miały ceny żywności i napojów bezalkoholowych (ok. 0,3 pkt proc.). Ponadto lipiec przyniósł przyspieszenie wzrostu cen nośników energii w ujęciu r/r. Przed rokiem mieliśmy obniżkę cen gazu, podczas gdy w tym roku ceny tego paliwa nie uległy zmianie. W ujęciu miesięcznym ponownie zdrożały paliwa (o 4,4 proc.), a roczna dynamika wzrosła w lipcu do 30,0 proc. r/r." - czytamy w komentarzu Banku Pekao do danych GUS.

Morawiecki: Inflację należy zestawiać ze wzrostem wynagrodzeń

Inflacja jest kwestią, którą należy odnosić do wzrostu wynagrodzeń; kiedy wynagrodzenia rosną dwa razy szybciej niż inflacja, oznacza to, że za zarabianą kwotę możemy kupić dwa razy więcej - powiedział premier Mateusz Morawiecki.

Pytany, czy inflacja będzie dalej rosła, szef rządu odpowiedział: jest to kwestia, która niepokoi zarówno rząd, jak i Radę Polityki Pieniężnej. "To kwestia należąca jednak do banku centralnego, który na pewno działa tak, jak działać powinien" - zaznaczył.

Mateusz Morawiecki przytoczył dane z dwóch okresów. Według premiera w 2021 r. "kiedy inflacja oscyluje powyżej 4 proc. i jest niepokojąca, wynagrodzenia wzrosły o 9,1 proc.", a w 2012 r. "kiedy inflacja wynosiła 2,8 proc., wzrost wynagrodzeń notowany był na poziomie 2,7 proc.".

Zdaniem premiera, inflacja jest kwestią, którą należy odnosić do wzrostu wynagrodzeń. "Kiedy wynagrodzenia rosną dwa razy szybciej niż inflacja, oznacza to, że za zarabianą kwotę możemy kupić dwa razy więcej" - powiedział szef rządu.

Jak podkreślił, pomimo przyrostu inflacji obecnie Polacy mogą nabyć więcej artykułów.

"Z analiz banku centralnego wynika, że inflacja powinna być w stopniowym trendzie malejącym" - dodał szef rządu.

Dane GUS mocno zmieniają prognozy

Ekonomiści Banku Pekao zwrócili uwagę, że tym samym za wzrost inflacji odpowiadają czynniki niezwiązane z inflacja bazową. Ta - ich zdaniem - pozostała w lipcu na poziomie takim samum jak w lipcu. Co też jest niespodzianką, bo według prognoz miała ona się obniżyć.

"Tu przyczyny zaskoczenia są nieznane - jedna możliwość to podwyżka cen w kategorii łączność, inna - odwrócenie zaskakujących w poprzednim miesiącu spadków cen dóbr przemysłowych" - wskazali analitycy Banku Pekao.

Jednak, jak przyznali, dane GUS mocno zmieniają prognozy co do przebiegu inflacji w całym roku. "Jeszcze dwa miesiące temu wydawało się, że majowy odczyt inflacji CPI (4,7 proc. r/r), to lokalny szczyt. W szczególności oczekiwaliśmy, że ceny paliw ustabilizują się, co przy rosnącej bazie odniesienia z 2020 r. ograniczy wkład cen paliw do rocznego wzrostu CPI. Tymczasem ostatnie tygodnie przyniosły wzrosty cen benzyn i oleju napędowego na stacjach benzynowych. Tym samym drożejące paliwa podsycają płomień inflacji" - napisano w komentarzu Pekao.

Zwrócono w nim uwagę, że droga ropa przekłada się na wzrost cen innych paliw. Urząd Regulacji Energetyki zatwierdził 16 lipca podwyżkę cen gazu dla odbiorców detalicznych o 12,4 proc. Nowa taryfa wchodzi w życie z początkiem sierpnia i podbije inflację CPI o ok. 0,1 pkt proc. (opłaty abonamentowe pozostają bez zmian).

"Inflacja pozostanie w najbliższych miesiącach w okolicach 5 proc. r/r i na takim poziomie możemy zakończyć 2021 r. W 2022 r. inflacja będzie oscylować wokół 4 proc." - zwrócili uwagę ekonomiści banku.

Ale wysoka inflacja - według Pekao - nie powinna przełożyć się na przyspieszenie podwyżek stóp procentowych.

"Pomimo wysokiej inflacji i rozpoczęcia cyklu podwyżek stóp procentowych przez banki centralne w regionie (Węgry, Czechy), NBP wydaje się być przekonany o przejściowym charakterze inflacji oraz jej głównie podażowym charakterze. (...) Na podwyżki stóp NBP przyjdzie nam zapewne poczekać do 2022 r., co nie zmienia faktu, że w otoczeniu  podwyższonej inflacji i podwyżek stóp procentowych przez banki centralne w regionie, będziemy pewnie zapewne znowu świadkami wzrostu oczekiwań rynkowych na wzrost stóp w Polsce" - napisano w komentarzu Banku Pekao.

Dodatnie saldo w handlu zagranicznym w 2020 r. wyniosło 47,2 mld zł

Wartość eksportu w cenach bieżących w 2020 r. wyniosła 1062,5 mld zł, a importu - 1015,4 mld zł, dodatnie saldo było na poziomie 47,2 mld zł - podał w piątek GUS.

Jak przypomniał Główny Urząd Statystyczny, w 2019 r. saldo wynosiło 5,1 mld zł, a w porównaniu z tym rokiem eksport w 2020 r. wzrósł o 3,8 proc., natomiast import spadł o 0,3 proc.

Najważniejszym partnerem handlowym Polski w 2020 r., zarówno w imporcie jak i eksporcie były Niemcy. Udział Niemiec w eksporcie wzrósł o 1,3 pkt proc. i wyniósł 29 proc. W imporcie się nie zmienił, zostając na poziomie 21,9 proc.

Eksport do Niemiec wyniósł 307,7 mld zł, na drugim miejscu znalazły się Czechy z 62,3 mld zł, trzecia była Wielka Brytania - 60,7 mld zł, a czwarta - Francja z wynikiem 59,5 mld zł.

Wartość importu z Niemiec przekroczyła 222 mld zł, na drugim miejscu znalazły się Chiny z 146,6 mld zł, na kolejnych: Włochy - 52,2 mld zł i Rosja - 45,1 mld zł.