Stalinowski śledczy Mikołaj Kulik oskarżony o znęcanie się nad więźniami Informacji Wojskowej w Gdyni został aresztowany i skierowany do szpitala. Prokuratura chce sprawdzić czy stan zdrowia pozwala na jego udział w rozprawach.

Proces Kulika toczy się przed Wojskowym Sądem Garnizonowym w Warszawie. Dzisiaj obrońca Kulika mec. Anna Wołosiewicz-Bode, przedstawiła zaświadczenia lekarskie stwierdzające, że Kulik ma otępienie, niemożliwe jest porozumiewanie się z nim, choruje na Alzheimera oraz, że powinien udać się na badania kontrolne po przebytej operacji wycięcia fragmentu jelita. "Podobne zaświadczenia przedstawiane już były dwukrotnie" - mówił przewodniczący składu sędzia Piotr Raczkowski."Ja nie mam praktycznie kontaktu ze swoim klientem. Jak próbuję nawiązać kontakt, to mówi mi o swojej chorobie, a gdy zadaję mu inne pytanie, jego odpowiedzi są całkowicie nielogiczne i pozbawione sensu" - żaliła się mec. Wołosiewicz-Bode. "Czy lekarz, który badał dziś oskarżonego miał z nim utrudniony kontakt" - pytał sąd. "Nie, żadnego. Miałem z nim bardzo dobry kontakt" - odpowiedział obecny na sali sądowej lekarz. "To może oskarżony nie lubi swojej obrończyni" - pytał sąd Kulika. "Ja pani mecenas nie znam" - odpowiedział Kulik. Pytany przez sąd, czy w związku z zaświadczeniem lekarskim o chorobie chce nadal uczestniczyć w rozprawach, Kulik odpowiedział, że "nie ma na ten temat zdania, a cała sprawa zrobiła go na szaro".

Areszt by ocenić stan zdrowia

By móc realnie ocenić stan zdrowia Kulika sąd zdecydował o aresztowaniu go i skierowaniu do szpitala, by zweryfikować, czy stan jego zdrowia pozwala mu na dalszy udział w rozprawach. Sąd zalecił również badanie słuchu. Do Kulika podczas rozpraw trzeba mówić bardzo głośno, wręcz do samego ucha. "To przesada. On wszystko słyszy. Tak można bez końca, on tylko udaje - teraz to nie słyszy, a jak wyjdzie z sali, będzie słyszał wszystko" - mówili obecni na sali - ofiary Kulika.

Co zrobił Kulik?

Proces 74-letniego dziś Kulika nie mógł się zacząć przez dwa lata: podsądny nie stawiał się w sądzie, powołując się na złe zdrowie. Sprawę udało się zacząć w połowie grudnia 2000 r., bo sąd zarządził doprowadzenie Kulika przez Żandarmerię Wojskową. Kulik jest oskarżony o to, że jako oficer śledczy w Okręgowym Zarządzie Informacji Wojskowej - czyli kontrwywiadzie wojska - w Gdyni, w latach 1949-1953 znęcał się fizycznie i psychicznie nad kilkunastoma marynarzami aresztowanymi pod sfingowanymi zarzutami, pozbawiał ich wolności ze "szczególnym udręczeniem", fałszował też wobec nich dowody, doprowadzając tym do ich skazania. Kulik nie przyznaje się do tych czynów, za które grozi do 10 lat więzienia. Obciążające go zeznania swych ofiar nazywa "bajkami", składanymi w celu zdobycia odszkodowań. Zbrodnicza działalność Kulika wyszła na jaw na procesie, jaki sam wytoczył. W 1994 r. pozwał bowiem historyka stalinizmu prof. Jerzego Poksińskiego za to, że w książce pt. "Tatar, Utnik, Nowicki - TUN" napisał, iż ten śledczy cieszył się "złą sławą" wśród aresztowanych w latach 50. oficerów WP. Ten cywilny proces, w którym Kulik agresywnie odnosił się do swych dawnych ofiar i do dziennikarzy, zawieszono do czasu zakończenia procesu karnego.Tak zwana Komisja Mazura, która badała łamanie prawa w okresie stalinowskim, wymieniła w 1957 r. Kulika na 7. pozycji wśród najbardziej obciążonych śledczych Informacji Wojskowej. Kulik nie stanął jednak wtedy przed sądem, Komisja wnosiła tylko o ukaranie go "dwukrotnym obniżeniem stopnia wojskowego".

Foto: RMF FM

14:50