Kolejna fala spadków na giełdzie i kolejne umocnienie franka szwajcarskiego. Rynki finansowe w poniedziałek czeka trzęsienie ziemi - prognozuje ekonomista Ryszard Petru po nocnych doniesieniach z Ameryki. Dodaje, że obniżenie ratingu USA to wielka porażka Baracka Obamy.

Agnieszka Burzyńska: Jakie będą konsekwencje tego, co stało się w Stanach?

Ryszard Petru: Obawiam się, że w poniedziałek zobaczymy kolejną fazę spadków na giełdach. Niestety obniżenie ratingu USA oznacza trochę słabszą pozycję dolara i mocniejszą pozycję franka. Na szczęście to się dzieje w piątek, czyli przez weekend inwestorzy będą w stanie "przetrawić" tę informację, niemniej naturalną reakcją byłoby dalsze umocnienie franka wobec euro i dalsze spadki na giełdach. Wydawało się, że już w piątek pewna dynamika spadków została wyhamowana. Niestety dla rynków finansowych jest to bardzo zła i jednak niespodziewana wiadomość, która zatrzęsie ratingami wszystkich krajów świata, bo po tej obniżce ratingu dla Stanów siłą rzeczy wiele firm amerykańskich będzie miało obniżony rating, a to może oznaczać bardzo istotne trzęsienie ziemi na rynkach finansowych w poniedziałek. Spodziewamy się też mocniejszego franka wobec euro i siłą rzeczy nowych rekordów złotówki wobec franka.

Agnieszka Burzyńska: No właśnie, jak wielkie to mogą być wzrosty franka, a jakie spadki na giełdzie?

Ryszard Petru: Bardzo ciężko powiedzieć. Nie chcę wróżyć, jaka będzie skala, ale gdyby to się stało w ciągu dnia pracy, to jestem przekonany, że byśmy zobaczyli poziom 3,80 zł za franka albo i wyższy. Natomiast w tym momencie to jest informacja, która zostanie "przetrawiona" przez weekend. Niemniej jednak, to jest zła informacja i bez wątpienia nie była wyceniana w pełni przez rynki finansowe i w związku z tym spodziewałbym się, że od rana giełdy otworzą się na co najmniej kilkuprocentowych minusach. Siłą rzeczy złoty wobec franka otworzy się w poniedziałek na dużo gorszym poziomie niż pod koniec dnia w piątek. Nie chcę spekulować, jaka to będzie skala. Bez wątpienia politycy amerykańscy i europejscy powinni w weekend zadziałać, to znaczy podjąć takie deklaracje, które zminimalizują negatywne skutki.

Agnieszka Burzyńska: Czyli co powinno się dziać?

Ryszard Petru: Wydaje mi się, że jeśli chodzi o Europę, to zostaną ogłoszone informacje, które będą wskazywały na to, że Europejski Bank Centralny będzie skupował w sytuacji zagrożenia obligacje włoskie czy hiszpańskie. Jeżeli chodzi o Stany Zjednocznone, być może przydałaby się jakaś wspólna konferencja - aczkolwiek w nią nie wierzę - republikanów i demokratów sugerująca, że dług publiczny w Stanach będzie w przyszłości obniżony. Tak naprawdę agencja podkreśliła dwa elementy. Po pierwsze mniejszą stabilność polityczną w Stanach Zjednoczonych, co jest bardzo ważnym elementem, bo po raz pierwszy w Stanach ta kłótnia między demokratami a republikanami przypominała bardziej spory znad Wisły - i to znad Wisły lat 90., a nie obecne - kiedy obie partie kłóciły się, nie biorąc pod uwagę interesu ogółu. To się do tej pory w Stanach nie wydarzało i to w istotny sposób podważyło wiarygodność klasy politycznej w USA, jak również możliwości dogadywania się prezydenta Obamy w tak fundamentalnej kwestii jak dług publiczny. A druga kwestia jest taka, że w Ameryce dane gospodarcze są gorsze niż się spodziewano i słaby wzrost nie daje gwarancji na szybkie obniżenie długu. Niemniej wydaje mi się, że ta reakcja agencji ratingowej jest przesadzona, dlatego że dalej uważam, że Stany Zjednoczone spokojnie ten dług spłacą. To jest jakby forma ostrzeżenia, tylko bardzo radykalna, polegająca na obniżeniu ratingu, co jeszcze nigdy wcześniej nie miało miejsca.

Agnieszka Burzyńska: Jan Winiecki mówi: to koniec państwa opiekuńczego. Trzeba ciąć konsekwentnie i do bólu.

Ryszard Petru: Wydaje mi się, że nic się takiego jednak w Stanach w następnym roku nie wydarzy, bo nie ma porozumienia między obiema partiami. Natomiast agencja wskazuje na to, że na przykład nie obniżono wydatków na problemy zdrowotne i w tym sensie oczywiście ta agencja oczekiwała, że to nie tylko podwyżki podatków będą obniżaniem długu publicznego, ale też cięcia w wydatkach socjalnych. Natomiast nie spodziewałbym się, aby cokolwiek się wydarzyło w przyszłym roku w Stanach, bo są wybory i cięcia wydatków socjalnych dla Baracka Obamy byłyby przyznaniem się do porażki. Faktem jest oczywiście też, że obniżka ratingu jest wielką porażką prezydenta Obamy. To jest ogromna porażka, bo to za jego rządów nie udało się utrzymać wysokiego ratingu Stanów Zjednoczonych. I wydaje mi się, że to też ważny argument w kampanii wyborczej. I to bardzo istotnie obniża jego szanse na wybór. Pierwszy raz w historii Ameryka dostała negatywną opinię tak fundamentalną z agencji ratingowej, co więcej, jest to opinia wskazująca na to, że Ameryka jest mniej wiarygodna. Tak niewiarygodna, jeżeli chodzi o gospodarkę, Ameryka nie była nigdy.