Ostatnie dni na rynku surowców w szczególności ropy naftowej dostarczyły inwestorom sporo emocji. Rosnące napięcie w północnej Afryce i na Bliskim Wschodzie, a w szczególności zamieszki w Libii skutecznie napędzają wzrosty na rynku ropy naftowej. W efekcie rosnącego niepokoju o dalszą podaż surowca, cena ropy Brent notowanej w kontrakcie na giełdzie ICE Futures Europe wzrosła w czwartek do poziomu 119,8 USD za baryłkę, czyli wartości nie notowanego od 21 sierpnia 2008 roku. Z kolei ropa Crude notowana w kontrakcie na giełdzie NYMEX wzrosła do poziomu 103,4 USD za baryłkę, czyli wartości po raz ostatni notowanej 1 października 2008 roku.

Libia jest trzecim największym producentem ropy w Afryce i dziewiątym spośród państw grupy OPEC, liczącej dwunastu członków. Kraj ten posiada największe rezerwy ropy naftowej w całej Afryce. Według szacunków, w wyniku zamieszek dzienna produkcja ropy mogła zostać ograniczona nawet o 1 mln baryłek. Średnie dzienne wydobycie "czarnego złota" w Libia w zeszłym miesiącu według danych agencji Bloomberg wyniosło 1,6 mln baryłek.

Obawy o spadek podaży surowca na rynku oraz ewentualne przeniesienie się zamieszek do innych państw regionu w tym tych bardziej zasobnych w ropę takich jak Arabia Saudyjska, napędza ceny na rynku surowca. Jednak wyłączając emocje i patrząc na całą sytuację przez pryzmat fundamentów póki, co sytuacja nie jest jeszcze dramatyczna. Arabia Saudyjska jako największy producent ropy naftowej już teraz wyraziła gotowość do zwiększenie wydobycia surowca, jeśli tylko otrzyma sygnał ze strony zagranicznych przedsiębiorstw. W przypadku faktycznego spadku podaży również OPEC powinien podjąć odpowiednie kroki, gdyż statut tej organizacji zobowiązuje ją do utrzymywania względnej równowagi na rynku ropy poprzez odpowiednie dostosowanie podaży. Średnie dzienne wydobycie ropy przez kraje grupy OPEC wyniosło w minionym miesiącu 29,4 mln baryłek. Z kolei według szacunków Międzynarodowej Agencji Energetyki, OPEC dysponuje jeszcze wolnymi mocami produkcyjnymi dzięki, którym dzienne wydobycie surowca mogłoby się zwiększyć nawet o 5 mln baryłek. Czynniki te pokazują, że póki konflikt nie przeniesienie się do pozostałych państw wydobywających ropę to sytuacja na rynku surowca w średni terminie ma szansę się ustabilizować.

Na fali rosnących niepokojów do wzrostów powróciła również cena złota. Od początku lutego kurs kruszcu wzrósł o ponad 8 proc., dochodząc w czwartek do poziomu 1417 USD. Wzrosty ceny złota napędzane są głównie przez rosnącą niepewność wynikającą z wydarzeń na Bliskim Wschodzie. Wśród czynników odpowiadających za podrożenie złota rzadziej w ostatnim czasie wymienia się narastającą presję inflacyjną, co może być lekko zaskakujące. W momencie, gdy złoto w 2009 roku rozpoczynało dynamiczne wzrosty groźba inflacja, pomimo braku jakichkolwiek oznak stanowiła główny argument usprawiedliwiający zwiększony popyt na kruszec. Obecnie światowe gospodarki stoją przed realnym i tym samym znacznie większym zagrożeniem wzrostu cen, co w zdecydowanie bardziej wiarygodny sposób uzasadniałoby inwestowanie w złoto jako alternatywę dla pieniądza niż miało to miejsce półtora roku wcześniej.

Nawet jeśli problemy na Bliskim Wschodzie uległyby szybkiego rozwiązaniu (póki, co mało na to wskazuje) to narastająca presja inflacyjna stanowiłaby wystarczający argument wspierający dalsze wzrosty na rynku złota z realną perspektywą ustanowienia nowych historycznych szczytów.

Sporządził:

Michał Fronc

Departament Analiz

DM TMS Brokers S.A.