W największych firmach nie powinno być ograniczenia płac dla prezesów, a o ich wynagrodzeniach powinien decydować rynek - uważają doradcy premiera Donalda Tuska. Jak pisze "Parkiet" zdaniem członków działającej przy premierze Rady Gospodarczej, wynagrodzenie członków zarządów najważniejszych firm powinien ustalać indywidualnie, wg zasad rynkowych, Komitet Nominacji i Wynagrodzeń powoływany przez premiera.

Oznaczałoby to konieczność uchylenia ustawy tzw. kominowej, regulującej płace w spółkach z większościowym udziałem Skarbu Państwa. Najpierw dla wszystkich spółek z radami nadzorczymi powołanymi na nowych zasadach, a po roku ich funkcjonowania również dla pozostałych firm, kiedy rady nadzorcze zostaną ocenione pod kątem nowych wymagań - mówi gazecie jeden z członków Rady. Zaznacza, że w kilkuset spółkach przeznaczonych do prywatyzacji kominówka obowiązywałaby nadal.

Część firm, które mają posłużyć jako tester nowych zasad nadzoru (chodzi przede wszystkim o takie, które mają duży udział w PKB i potencjał międzynarodowy), to podmioty, których już dziś nie dotyczy ustawa kominowa (PZU, KGHM, PKO BP czy PKN Orlen).

Na "podwyżkę" mogliby liczyć prezesi PGNiG, Lotosu, Polskiej Grupy Energetycznej czy Tauronu. Szefowie tych firm zarabiali dotąd więcej - ponad sześciokrotność średniej krajowej - zasiadając w radach nadzorczych swoich spółek zależnych. Na przykład Michał Szubski z PGNiG jest członkiem rady nadzorczej EuRoPol Gazu. Tomasz Zadroga został nawet prezesem firmy Energia Jądrowa i tam pobiera - według nieoficjalnych informacji - kilkadziesiąt tysięcy złotych miesięcznie. Niechęć do kominówki wśród prezesów narasta, gdy ich koledzy w firmach o podobnym profilu zarabiają więcej.

"Parkiet"