Prawdziwa burza przetoczyła się w piatek przez Sejm podczas próby przegłosowania zmiany ustawy o powszechnym ubezpieczeniu zdrowotnym. Nowelizacja miała między innymi podnieść składkę na ubezpieczenie zdrowotne z 7,5 do 7,75%.

Ostatecznie po licznych przerwach, o które prosili posłowie zarówno koalicji jak i opozycji, ustawy nie udało się przegłosować. Sejm wróci do niej na następnym posiedzeniu. Kluby parlamentarne opowiedziały się za podniesieniem składki, jednak na razie nie udało się jej przegłosować. Posłowie chcieli dać więcej pieniędzy na kasy chorych. Jednak, aby komuś dodać, komuś innemu trzeba zabrać, a tu okazało się, że spowodowałoby to uszczuplenie dochodów gmin o blisko 250 milionów złotych.

Posłowie SLD zarzucali rządowi chęć fikcyjnego podwyższania nakładów na zdrowie. Izabella Sierakowska stwierdziła, że budżet kas chorych zostanie podwyższony głównie pieniędzmi zabranymi z ministerstwa zdrowia. "Ściągną sześćset milionów złotych z ministerstwa zdrowia. Czyli ściągną pieniądze z inwestycji, z programów profilaktycznych, zdrowotnych. Stąd ściągną pieniądze. Mało tego: pozostałą kwotę ponad dwieście milionów złotych zabiorą samorządom" - powiedziała Sierakowska. Rząd się jednak bronił, że samorządy i tak zyskają w przyszłorocznym budżecie kilkaset milionów z PIT-u. Mimo to poprosił o czas w celu powtórnego przeliczenia skutków wszystkich poprawek nowelizacji.

00:10