Minister finansów Jacek Rostowski właśnie kończy prace nad planem przyjęcia w Polsce waluty euro. W dokumencie ma pojawić się zapis mówiący o tym, że w bieżącym roku nasza gospodarka rozwinie się o 3,4 procent. Tymczasem w przyjętym w zeszłym tygodniu budżecie zapisano, że PKB wzrośnie tylko o 1,2 procent.

Wychodzi więc na to, że zaledwie w ciągu tygodnia stan naszej gospodarki poprawił się niemal trzykrotnie. To jednak jest niemożliwe. Przyczyny rozbieżności pomiędzy danymi można szukać w naszych kontaktach z Unią Europejską. Minister Rostowski musi bowiem stworzyć ultraoptymistyczny plan wprowadzenia w Polsce euro, by go przesłać Komisji Europejskiej. Na jego podstawie Komisja oceni, czy możemy wejść do strefy euro. Dlatego musi on wyglądać dobrze.

Sam resort finansów tłumaczy, że budżet, choć uchwalony niedawno, był przygotowywany w wakacje, a program wprowadzenia euro powstaje teraz. I stąd ta różnica.

Problem w tym, że optymizm ministra Rostowskiego jest naprawdę przesadny, bo prognozy - nawet najśmielszych ekonomistów - mówią, że w tym roku PKB nie przekroczy 3 procent, a co dopiero proponowanych teraz przez ministra 3,4 procent.

Tzw. program konwergencji jest w tej chwili dopracowywany i wkrótce ma trafić na biurka premiera i poszczególnych ministrów. Miał zostać przyjęty na posiedzeniu rządu w miniony wtorek, ale zablokował go minister gospodarki Waldemar Pawlak.