Cesarsko-królewskie tańczące białe konie "Lippizzanery", duma i jedna z największych atrakcji Wiednia, będą miały konkurentów w Budapeszcie. W Wiedniu zawrzało - jeśli Węgrzy rzeczywiście uczynią "zamach" na Lippizzanery, może dojść do ochłodzenia tradycyjnie dobrych stosunków między obu państwami.

Rodowód Lippizzanerów sięga XVI wieku. Na świecie żyje ich jeszcze niecała setka – wszystkie w Wiedniu. Stajnie i ujeżdżalnie mają w cesarskim pałacu Hoffburg. Tańczą walca i kankana, a niektóre potrafią wykonać nawet szpagat. O bilet wstępu na ten koński balet w sezonie turystycznym jest trudniej niż o wejściówkę do wiedeńskiej opery. Lippizzanery przynoszą roczny dochód w wysokości blisko 40 milionów euro, głownie z reklam. To także jest powodem świętego oburzenia w Wiedniu, nie tylko prestiż. Teraz Węgrzy zamierzają otworzyć w Budapeszcie własną ujeżdżalnie białych koni i co gorsza nazwać je również Lippizzanerami co wywołuje w Wieddniu oburzenie.

Sprawa jest na tyle poważna, że austriackie Ministerstwo Spraw Zagranicznych rozważa wysłanie do Budapesztu oficjalnej noty protestacyjnej.

foto Tadeusz Wojciechowski RMF Wiedeń

05:40