Komunikacyjny chaos sparaliżował Londyn. Z powodu 24-godzinnego strajku motorniczych metra setki tysięcy mieszkańców przesiadło się z kolejki podziemnej do samochodów, taksówek i autobusów. Kłopoty z komunikacją lotniczą mają Węgrzy.

Nie - dla prywatyzacji!

Od samego rana stolica Wielkiej Brytanii jest zakorkowana. "Stoję na tym przystanku już pięć godzin. Czekam na autobus numer 4, ale do tej pory nie przyjechał. Podobnie cierpią wszyscy ludzie, którzy stoją tu wraz ze mną" - żaliła się jedna z mieszkanek Londynu. Według dyrekcji londyńskiego metra, nie kursuje ponad 90 procent składów. Na szczęście strajk ma się zakończyć za kilka godzin. Związkowcy protestują przeciwko rządowym planom częściowej prywatyzacji kolejki podziemnej. Zdaniem motorniczych, doprowadzi to do zmniejszenia inwestycji, a co za tym idzie zmniejszy się bezpieczeństwo podróżnych.

Pieniądze...

Na Węgrzech protestują pracownicy techniczni. W wyniku strajku należy się liczyć z możliwością przerw i opóźnień w pracy węgierskich linii lotniczych MALEV - poinformował w poniedziałek budapeszteński dziennik "Nepszabadsag". O co chodzi? Oczywiście o pieniądze. Pracownicy budapeszteńskiego przedsiębiorstwa konserwacji Aeroplex, należącego w całości do MALEV-u, nie zdołali w ubiegłym tygodniu porozumieć się z kierownictwem w sprawie podwyżek płac. Dziś wieczorem planują rozpoczęcie bezterminowego strajku. MALEV musi odwołać kilka lotów. Pasażerowie mają otrzymać miejsca w samolotach innych przewoźników.

foto EPA

16:00