Kawa znów drożeje. Tym razem ostro w górę idą ceny podstawowej odmiany robusta. Główne powody to pogoda w Brazylii i... brak kontenerów w Wietnamie.

Susza i przymrozki w Brazylii pochłonęły mniej więcej jedną piątą zbiorów. Ceny, które i tak mocno rosną od miesięcy, jeszcze mocniej poszły w górę. Kawowe ziarna są najdroższe od siedmiu lat i dwa razy droższe niż rok temu, w czasie pandemii. Chodzi tu o notowania arabiki. To tych głównie ziaren używają sieciówki. Ludzie biedniejsi i bardziej zapracowani coraz częściej sięgają po kawę rozpuszczalną, wytwarzaną z mniej jakościowych ziaren.

Popularność kawy rozpuszczalnej, którą pierwsi żłopali żołnierze w okopach I wojny, rośnie teraz szybciej niż kawy w ogóle i już jedna czwarta ziarna przerabiana jest na instant. Wzrosty cen arabiki sprawiły, że producenci rozpuszczalnej rzucili się na tańszą robustę, której brakuje, z powodu wspomnianych przymrozków.

Z Brazylii pochodzi jedna trzecia światowych zbiorów, a w takich okolicznościach sytuację zwykle ratuje przede wszystkim Wietnam. Tam komuniści przez lata promowali uprawy kawy i zbiera się jej teraz w Wietnamie znacznie więcej niż w Kolumbii i Indonezji razem wziętych. Kawa od drugiego producenta świata jest, ale cóż z tego, skoro trudno ją przewieźć, bo w transporcie morskim między Azją i Zachodem panuje popandemiczny chaos.

Kawy nie wozi się w ładowniach jak zboże, ale w standaryzowanych workach, które pakuje się do kontenerów, a tych nie ma. Trzeba czekać na wolne kontenery i płacić wysokie stawki za przewóz statkami. W efekcie cena robusty w Brazylii też skoczyła do poziomu najwyższego w historii.

Kawa w polskich kawiarniach już mocno zdrożała, chociaż jest to w dużej mierze wynikiem rosnących płac w gastronomii. Pocieszające jest to, że według ekspertów krajowego rynku, wielkie firmy, które dostarczają Polakom większość wypijanej w domach kawy, mają swoją politykę cenową, która niekoniecznie musi od razu uwzględnić te skoki cen. Jest też drugie pocieszenie: nie wydajemy ogólnie wiele na kawę, bo nie pijemy jej bardzo dużo. Przeciętny Polak wypija kawę z trzech kilogramów ziarna rocznie. A to oznacza, że spożycie na głowę i żołądek mieszkańca jest co prawda wyższe o połowę niż średnia światowa, ale nawet kilka razy mniejsze niż w krajach kawoszy.

Kawową krainą wcale nie są Włochy, lecz bogata północ Europy i Ameryki Północnej. Najwięcej czarnej piją Kanadyjczycy, Niemcy, Holendrzy i Skandynawowie. Rekordziści, czyli Finowie, spijają aż cztery razy więcej kawy niż Polacy.


Opracowanie: