Dziesięć dni po potężnym trzęsieniu ziemi w Indiach odkopano dwoje żywych ludzi. Brata i siostrę wydobyto spod gruzów w Bhudż, w mieście które praktycznie zostało zmiecione z powierzchni ziemi.

Mężczyznę i kobietę w wieku około pięćdziesięciu lat wydobyła 20-osobowa grupa żołnierzy usuwająca gruz. Odnalezieni byli w takim szoku, że nie mogli mówić. Przeżyli najprawdopodobniej dzięki paczce krakersów i wodzie. Odnalezienie żywych ludzi po dziesięciu dniach od chwili, gdy zostali zasypani, ratownicy uznali za rzecz graniczącą z cudem, bowiem właściwie porzucili już nadzieję na uratowanie kogokolwiek. W sobotę udało się uratować 17-latka, który wpadł do studni uciekając podczas trzęsienia ziemi. Kataklizm, którego siła sięgała 7,6 stopnia w skali Richtera, stał się przyczyną śmierci co najmniej 30 tysięcy osób w stanie Gudżarat. Liczbę rannych szacuje się na ponad 66 tysięcy, a liczbę poszkodowanych w inny sposób - na 34 miliony. Stan Gudżarat liczy 45 milionów mieszkańców.

"Namiotowe miasta"

Władze stanu Gudżarat, który został całkowicie zrujnowany przez trzęsienie ziemi, zapowiedziały stworzenie wielkich "namiotowych miast", mających własne szpitale, szkoły i ośrodki dystrybucji żywności. W ostatnich dniach władze wielokrotnie były oskarżane o opieszałość i chaos organizacyjny, co opóźniło pomoc dla ofiar styczniowego trzęsienia ziemi. Do tej pory mieszkańcom zniszczonych miast dostarczono już ponad 70 tysięcy namiotów, potrzeba jednak jeszcze co najmniej kolejnych 150 tysięcy. Pierwsze wielkie "miasta namiotowe" powstaną w Bhudż i mniejszych miastach jak Andżar czy Rapar. Władze administracyjne będą urzędować w sprowadzanych już na miejsce pustych kontenerach.

Nie będzie wiadomo ile osób zginęło...

Zdaniem ministra obrony Indii George'a Fernandesa nigdy do końca nie będzie wiadomo ile tak na prawdę ofiar pochłonęło styczniowe trzęsienie: "Moim zdaniem nigdy nikt nie będzie w stanie podać ostatecznego bilansu. Choćby dlatego, że już w dniu trzęsienia, dwudziestego szóstego stycznia, ludzie zaczęli palić ciała ofiar, zwłaszcza w wioskach do których nikt nie dotarł z pomocą". Powtórzył on swą ocenę z zeszłego tygodnia, iż kataklizm prawdopodobnie spowodował śmierć nawet i 100 tysięcy ludzi. W sobotę, w osiem dni po trzęsieniu, ze studni w mieście Bachchau wydobyto żywego chłopca ; obecnie ratownicy jednak przede wszystkim koncentrują się na udzielaniu pomocy w budowie nowego życia tym, którym udało się przetrwać kataklizm.

Przebywający od piątku na miejscu tragedii polscy ratownicy do niedzielnego popołudnia przyjęli około 100 pacjentów w mieście Andżar. Polski polowy punkt sanitarny pracuje bez przerwy. Polacy uruchomili również stację uzdatniania wody. Według dotychczasowych danych w trzęsieniu zginęło 30 tysięcy ludzi. Nie wiadomo jednak ile osób zostało pogrzebanych pod gruzami zawalonych budynków.

Foto Robert Kalinowski RMF FM

00:15