Prognozy dotyczące kwietniowej inflacji okazały się słuszne. Ceny towarów i usług konsumpcyjnych wzrosły rok do roku w ubiegłym miesiącu o 14,7 proc., a w porównaniu do marca wzrost cen wynosi 0,7 proc. - poinformował w poniedziałek Główny Urząd Statystyczny. To oznacza, że inflacja nieznacznie spada, ale dalej pozostaje na wysokim poziomie.

W porównaniu do sytuacji z kwietnia ubiegłego roku, GUS odnotowuje 14,7 procentowy wzrost cen usług konsumpcyjnych i towarów. W porównaniu z poprzednim miesiącem największy wpływ na wskaźnik wzrostu cen miały ceny odzieży i obuwia (o 3,3 proc.), żywności (o 0,4 proc.), mieszkań (0,3 proc.) i transportu (0,8 proc.). 

Prawdziwą skalę wzrostu cen widać jednak dopiero, gdy porównamy ceny tegoroczne z tymi z 2022 roku. W porównaniu z miesiącem analogicznym poprzedniego roku odnotowujemy wyższe ceny w zakresie żywności (o 19,9 proc.), mieszkania (o 17,2 proc.), rekreacji i kultury (o 14,9 proc.) oraz restauracji i hoteli (o 16,2 proc.).

Cukier, nabiał i ryż - to towary, które w kwietniu - w porównaniu z zeszłym rokiem - podrożały najmocniej. To właśnie cukier jest najszybciej drożejącym produktem - w porównaniu do ubiegłego roku podrożał aż o 67 proc.

Według GUS nieco wyhamował wzrost cen, jeśli chodzi o produkty mięsne. Drób, cielęcina i wołowina drożeją tylko o kilka procent, chociaż wieprzowina podrożała o 16 proc.

Niebywale w stosunku do ubiegłego roku podrożała też energia cieplna, za którą musimy zapłacić o 40,3 proc. więcej niż w 2022 roku.

Dwie dobre wiadomości

Pierwszą dobrą wiadomością, która wynika z dzisiejszego raportu, jest fakt, że inflacja jest najniższa od 11 miesięcy. Tendencja spadkowa jest ewidentna, chociaż 14,7 proc. w kwietniu w stosunku do 16,1 proc. w marcu, nie stanowi jeszcze przełomu i powodów do świętowania.

Drugą dobrą wiadomością jest spadek cen paliwa, zwłaszcza diesela i autogazu.

Trend spadkowy będzie kontynuowany

W najbliższych miesiącach trend spadkowy inflacji CPI (consumer price index) będzie kontynuowany, ale tempo spadku cen będzie zwalniało oceniają analitycy banku ING BSK w komentarzu do poniedziałkowych danych Głównego Urzędu Statystycznego. CPI to wskaźnik zmiany cen towarów i usług konsumpcyjnych.

"Największy wpływ na dezinflację ma wygasanie bezpośredniego wpływu wcześniejszego szoku energetycznego (spadek cen paliw, wolniejszy wzrost cen nośników energii). Jednocześnie wciąż utrzymują się pośrednie skutki tego szoku i przenoszenie wyższych kosztów na ceny towarów i usług, co powoduje utrzymywanie się wysokiej inflacji bazowej" - przekazali analitycy.

Do końca roku inflacja ma się obniżyć do poziomu poniżej 10 proc. To jednak nie oznacza - zdaniem ekspertów - dobrych wiadomości dla władz monetarnych i podstawy do poluzowania polityki pieniężnej.

Analitycy podtrzymali opinię, że do końca 2023 nie będzie warunków do obniżek stóp procentowych, a pierwsze cięcia - jeśli trend spadkowy się utrzyma - będą miały miejsce dopiero jesienią 2024 roku.