Minister pracy Jolanta Fedak chce, by główny inspektor pracy przeprowadził kontrolę w supermarketach. Miałby sprawdzić, czy w placówkach nie jest łamane prawo pracy. W czwartek w niektórych supermarketach przeprowadzono strajk włoski. Związkowcy twierdzą, że wielu pracowników całymi latami jest zatrudnianych w niepełnym wymiarze czasu albo na umowę na czas określony za coraz mniejsze wynagrodzenia.

Czwartkowy protest - polegający na wyjątkowo skrupulatnym wypełnianiu obowiązków przez pracowników - był widoczny w niektórych warszawskich hipermarketach i sklepach, gdzie kolejki były większe niż zwykle. Akcja nie utrudniła za to robienia zakupów w Łodzi, Katowicach, Opolu, Szczecinie i Kaliszu.

Zdaniem przewodniczący NSZZ "Solidarność" Janusza Śniadka, nie da się zmierzyć, jaki był udział pracowników supermarketów w strajku włoskim. Najważniejsze było jednak nagłośnienie problemu łamania praw pracowniczych w handlu. Śniadek podkreslił, że rzesze Polaków pracują w handlu "za grosze", ich zarobki są zbliżone do poziomu płacy minimalnej.

Pracodawcy nie zgadzają się z tymi zarzutami.