Dwie Polki, które zginęły w katastrofie ponadźwiękowego Concorde'a koło Paryża zostały wysłane na staż przez szkołę hotelarską w Jeleniej Górze. Polki były zatrudnione jako stażystki w hotelu na który runął samolot.

Polski MSZ otrzymał informacje od żandarmerii francuskiej o zidentyfikowaniu ciał dwóch Polek, które zginęły we wtorkowej katastrofie samolotowej pod Paryżem - oświadczył rzecznik MSZ Paweł Dobrowolski. Polki zostały wysłane na staż przez szkołę hotelarską w Jeleniej Górze. Były zatrudnione jako stażystki w hotelu Hotelissimo w podparyskiej miejscowości Gonesse, zniszczonym przez spadający samolot Concorde.

Polscy dyplomaci mówią, że cudem nazwać można ocalenie polskiej wycieczki, która również przebywała w hotelu na który spadly szczątki. 45 osób wyszło z katastrofy bez szwanku, część osób straciła tylko dokumenty, pieniądze i bagaże. Polska ambasada w Paryżu udzieliła im już jednak pomocy i w najbliższym czasie ruszą dalej w podróż po Francji.

Usterka przyczyną

Awaria silnika numer dwa to najbardziej prawdopodobna przyczyna katastrofy. Jak poinformował anonimowy urzędnik biorący udział w śledztwie, hipotezę tą potwierdziły dane z czarnych skrzynek.

Na taśmie, rejestrującej rozmowy w kokpicie, słychać wyraźnie, jak pilot zgłasza awarię jednego z lewych silników. Spowodowało to gwałtowny spadek ciągu i maszyna nie mogła nabrać wysokości. Dodatkowo obciążona pełnym ładunkiem paliwa straciła stateczność w czasie próby zawrócenia na lotnisko, przechyliła się na bok i runęła na ziemię. Okazało się także, że tuz przed startem Concorde'a prowadzone były prace przy jednym z silników - ujawniły francuskie linie Air France do których należał samolot.

Podczas konferencji na lotnisku Charlesa de Gaulle'a poinformowano, że były to nieplanowane prace, przeprowadzone na prośbę załogi. Z tego powodu start samolotu opóźnił się o kilkadziesiąt minut. Air France nie chce jednak mówić czy naprawy przeprowadzone na lotnisku mogą mieć związek z katastrofą. Już wczoraj eksperci do spraw lotnictwa sugerowali, że przyczyną tragedii, w której zginęło sto trzynaście osób, była awaria jednego z silników.

"Trudno powiedzieć czy miało to jakikolwiek związek z przyczyną katatrofy. Zgodnie z zasadami jeśli załoga ma jakiekolwiek wątpliwości, lub podejrzenia, że istnieje pewien techniczny problem tego typu interwencje są praktycznie automatyczne"

Brytyjczycy latają

Odpowiedzi na wiele pytań mogą udzielić czarne skrzynki samolotu, które już częsciowo odczytano. Ich pełne odczytanie zajmie najprawdopodobniej około 48 godzin. Przynajmniej do tego czasu wszystkie Concordy we francuskiej flocie powietrznej będą uziemione. Na lot zdecydowali się jednak Brytyjczycy - zgodnie z planem z londyńskiego lotniska Heathrow odleciał Concorde do Nowego Jorku. Jak twierdzi emerytowany brytyjski pilot kapitan John Hutchinson, decyzja British Airways jest całkowicie zrozumiała.

"Moim zdaniem słusznie zrobili odwołując loty . Gdyby doszły do skutku byłoby to ekstremalne zachowanie w obliczu takiej tragedii. Jednak uważam, że skoro nie ma dowodów na to, że stado gremlinów szaleje po całej flocie Concordów jak złośliwy wirus, nie widzę powodów by samoloty te nie wzbijały się w powietrze"

Hutchinson dodał, że gdyby ktoś teraz zaoferował mu bilet na lot Concordem nie wahałby się. Podobne podejście miało wielu pasażerów, którzy odlecieli ponaddźwiękowcem z Heathrow.

00:20