W Sejmie zakończyła się debata nad przyszłorocznym budżetem. Przez dziewięć godzin minister finansów Jacek Rostowski przekonywał posłów, że budżet jest dobry, a opozycja odpowiadała, że tragiczny. Co ciekawe, mimo że to najważniejsza z ustaw, zainteresowanie debatą na Wiejskiej było nikłe.

Początkowo na sali obecna była większość posłów, ale już po godzinie zrobiło się pusto - wytrwało jakieś... sześć osób.

Opozycja z PiS-u niemal całkowicie zignorowała debatę - wolała zorganizować własne konferencje. Jesteśmy tu przed państwem, żeby w sposób syntetyczny przedstawić opinii publicznej naszą opinię na temat tego dokumentu - tłumaczył szef klubu PiS Mariusz Błaszczak, który najwyraźniej przedkłada błysk fleszy nad siedzenie w sali posiedzeń.

Pusto było też na Lewicy, choć na korytarzach brylował Grzegorz Napieralski dobijający się do gabinetu premiera.

Frekwencją nie popisała się też Platforma - honoru partii rządzącej bronił minister finansów Jacek Rostowski, ale i on co chwilę znikał.