W latach 50. w Norwegii wielkie poruszenie wywołały doniesienia o serii tajemniczych zjawisk związanych z UFO. Musiało minąć ponad pół wieku, by sprawa została wyjaśniona. Okazało się, że to nie obcy, a CIA zorganizowało sobie nalot na skandynawskie przestworza.

Piloci opisywali w swoich raportach pędzące z niewiarygodną prędkością obiekty latające. Te relacje potwierdzały osoby, które z powierzchni ziemi widziały domniemane spodki kosmiczne. 

Jak donosi magazyn "Aftenposten" tym, co Norwegowie zaobserwowali owego wieczoru na niebie, nie byli przybysze z innej galaktyki, a samoloty szpiegowskie amerykańskiego wywiadu. 

Na swoim Twitterze CIA umieściło krótką informację, która rozwiała wszelkie wątpliwości: "Pamiętacie raporty za lat 50. o niezwykłych aktywnościach na niebie? To byliśmy my".

W okresie zimnej wojny śledztwa w sprawie tych raportów podjęły się amerykańskie siły zbrojne. Już wtedy powiązano niewyjaśnioną zagadkę UFO w Norwegii ze ściśle tajnymi ćwiczeniami U2. Amerykanie utrzymywali tą informację w tajemnicy, aby informacja o pracach wywiadu nie dotarła do Związku Radzieckiego, z którym USA miało wtedy bardzo napięte stosunki.

(kinga)