Wielkie łapanie żab ruszyło w Gdańsku. Podopieczni fundacji "Sprawni inaczej" pomagają gadom pokonywać ruchliwe ulice. Wszystko po to, żeby żaby mogły bezpiecznie dostać się do wody i tam rozpocząć gody.

Wolontariusze podkreślają, że każda uratowana żaba, to dla pożytek dla wszystkich ludzi. Jedna potrafi zjeść około 4 tysięcy komarów w jednym sezonie. Niestety zdarza się, że zbieramy więcej żabich ciał, niż żywych żab. Żaba potrafi przejść nawet do 5 kilometrów, z lasu do stawu, w którym się urodziła. Niestety one są tak zaprogramowane, że nie zważają na samochody, na ulice - tłumaczy Anna Doroszuk z fundacji Sprawni Inaczej. Jej podopieczni przyznają, że łapanie żab daje im dużo radości.

Jak mówią, gdy żaba czuje się zagrożona, ucieka, skacze i trzeba ją gonić. Oprócz wolontariuszy, w akcję włączają się także niektórzy mieszkańcy pobliskiego osiedla. Mój blok jest akurat na trasie. Znajomi twierdzili, że raz nawet 500 żab złapali. Nam się udało z przyjacielem w miskę około 100 złapać. Ostatnio jak szłam do sklepu 10 rozjechanych żab naliczyłam - opowiada jedna z mieszkanek.

Żaby przenoszone są przez uczestników akcji w pobliże stawów. Migracje - zawsze odbywają się parami - samice, niosą na plecach swoich partnerów. Akcja ratowania żab trwa w Gdańsku już od 5 lat. Według Wydziału Środowiska Urzędu Miejskiego, który ją koordynuje, w tym czasie uratowano łącznie 26 tysięcy żab. Przede wszystkich ropuch szarych, najliczniejszego w Gdańsku gatunku. Dodatkowo w pięciu punktach miasta, w których migracja żab jest największa ustawiono specjalne barierki, które uniemożliwiają im samodzielne wejścia na ulice.