Ten mecz obejrzałem będąc na Pucharze Świata w skokach w Finlandii, więc wmawiam sobie, że mogę spojrzeć na reprezentację z dystansem. Zamierzam zapisać się do tej dziennikarskiej grupy, która przeszkadza, krytykuje i zadaje pytania. Bo chyba ma prawo, jak wszyscy kibice. I żadna cisza medialna tego nie zmieni.

Grają piłkarze, nie trener

Żenują mnie nawet żarty w postaci hasztagów #SantosOut czy #MichniewiczWroc. Rozmawiałem po tym meczu z kolegą, który stwierdził, że selekcjonerem mógłby zostać nawet koń, a gra reprezentacji wyglądałaby podobnie.

Tak już poważnie: możemy sprowadzać najlepszych trenerów na świecie, ale im dalej w las, tym bardziej chcę przyznać rację Czesławowi Michniewiczowi, że wody w wino zamienić się nie da. A nie chcę używać mocniejszych porównań czy powiedzeń. 

Milionerzy grają w piłkę

Kto po mundialu przyłożył ucho do ścian Ezdan Palace w Dosze czy nawet budynku przy Bitwy Warszawskiej w stolicy, mógł usłyszeć, że nasza kadra to zbieranina nieco nadąsanych milionerów, których trzeba przekonać do grania w piłkę. To nie moja opinia, ale chyba coś w tym jest.

Nie jestem w stanie pojąć, dlaczego zespół stworzony z zawodników Barcelony, Napoli, Juventusu, Feyenoordu czy Aston Villi nie potrafi postawić się choćby przez minutę ekipie złożonej w dużej części z piłkarzy ligi czeskiej. 

Premier i premia

Dobrze, że na trybunach pojawił się wczoraj premier. Po cichu mam nadzieję, że zszedł po meczu do szatni i powiedział: "Panowie, zagrajcie coś, to pomyślimy o jakiejś premii". Od razu podpowiem: 30 milionów to za mało. Panowie pokłócą się, zamkną w pokojach i nie będzie komu zagrać z Albanią.

Co do premii z mundialu - cieszę się, że Robert Lewandowski zabrał głos po przełamaniu tabu przez Łukasza Skorupskiego. Trochę szkoda, że zrobił to dopiero teraz i pokusił się o dyplomatyczny komunikat, który niczego nie zamyka ani nie wyjaśnia. 

Młodzi i zdolni

Z reprezentacją jest trochę jak z polityką. Wciąż czytam komentarze o potrzebie wprowadzenia do (sportu/polityki - wybierz Drogi Czytelniku) młodych i zdolnych. Jednak młodzi i zdolni już u nas byli. W polityce słusznie zauważył to profesor Wiktor Osiatyński w książce "Rzeczpospolita obywatelska", gdzie zaznaczył, że ci młodzi właśnie albo dali się wciągnąć w brudną polityczną grę, albo ta polityka przeżuła ich i wypluła.

W sporcie też mamy tych (wciąż) młodych i zdolnych. Szymańskiego, Zalewskiego, Karbownika czy Kiwiora. I oni są już w tej kadrze, ale jakiejś nieprawdopodobnej zmiany na razie nie widać.

Nie umiem postawić diagnozy i chyba wielu ekspertów też nie potrafi. Mamy piłkarzy z talentem i umiejętnościami, mamy trenera światowej klasy. Piłkarze mają komfort pracy, dobrego kucharza, świetny hotel, przyzwoite boisko. Czego chcieć więcej?

A może właśnie o to "chcenie" tutaj chodzi?