Minister Szyszko po rozprawie w unijnym Trybunale był o wiele mniej wojowniczy niż zazwyczaj. W swojej niespełna 5-minutowej wypowiedzi medialnej powtórzył sześć razy, że "Polska w 100 proc. realizuje prawo UE". Jak się nieoficjalnie dowiedziałam, taki bardziej pojednawczy przekaz był warunkiem wyjazdu ministra Szyszko na rozprawę do Luksemburga.

Minister Szyszko po rozprawie w unijnym Trybunale był o wiele mniej wojowniczy niż zazwyczaj. W swojej niespełna 5-minutowej wypowiedzi medialnej powtórzył sześć razy, że "Polska w 100 proc. realizuje prawo UE". Jak się nieoficjalnie dowiedziałam, taki bardziej pojednawczy przekaz był warunkiem wyjazdu ministra Szyszko na rozprawę do Luksemburga.
Mateusz Morawiecki /Paweł Supernak /PAP

Premier Morawiecki rozważał zatrzymanie ministra w Warszawie w obawie przed jego niewyparzonym językiem i emocjami. Premierowi, szczególnie w dniu expose i ogłoszenia gotowości do "nowego otwarcia" z Brukselą, byłoby nie na rękę podgrzewanie bojowych nastrojów.

Szyszko darował więc sobie - częste na ostatnich rozprawach - uszczypliwości pod adresem przedstawicielki Komisji Europejskiej. Łagodniejszy język w sprawie Puszczy może więc być zapowiedzią gotowości ustępstw ze strony Warszawy w sprawie Puszczy. Bruksela oczekuje jednak konkretów.

Komisja Europejska ma ciągle w zanadrzu "oręż" w postaci kar (nawet 100 tys. euro), które grożą Polsce w razie kontynuowania prac w Puszczy. Bruksela w każdej chwili może (do ogłoszenia wyroku w sprawie meritum) wnioskować o nałożenie tych kar do Trybunału. Wystarczy, że na podstawie doniesień organizacji pozarządowych uzna, że Polska w niewystarczający sposób dostosowała się do tymczasowego zakazu wycinki z dnia 20 listopada. Sprawa jest o tyle ważna dla Komisji, że jest to instrument (tzw. środek tymczasowy), który może wykorzystać tylko i wyłącznie do czasu ogłoszenia wyroku w głównej sprawie (skarga KE na Polskę za łamanie dyrektywy siedliskowej i ptasiej). A wyrok w tej sprawie zapadnie prawdopodobnie pod koniec marca.

Jeżeli KE nie będzie wnioskować o kary do tego czasu, to pozbawia się tego instrumentu, bo po prostu jako "środek tymczasowy" zostaje wygaszony wyrokiem w sprawie głównej. Prawnicy KE chcieliby użycia tego instrumentu, bo jest on precedensowy. Nigdy do tej pory Komisja Europejska nie mogła nakładać kar na państwa członkowskie na tak wczesnym etapie postepowania. Daje to KE większą władzę względem państw narodowych.

Tu jest pole dla premiera Morawieckiego, który może próbować namawiać Brukselę, żeby do wyroku Trybunału UE w sprawie głównej nie wnioskowała o kary. Musiałby jednak obiecać zaprzestanie prac w Puszczy. A przede wszystkim zapowiedzieć, że do tego wyroku - jakikolwiek by on nie był - Polska się dostosuje.

Podporą takiej deklaracji mogłaby być... dymisja ministra Szyszko, który sprowadził na Polskę kłopoty, sugerując we wrześniu, Polska się nie podporządkuje. Pozytywna reakcja KE nie jest jednak pewna, bo jak mówią urzędnicy w Brukseli "zaufanie do polskich władz zostało już bardzo mocno nadszarpnięte".