Wszystkie polskie partie postanowiły - jak na komendę - odmłodzić swoje gremia kierownicze. Najwyraźniej podziałał na nie sukces Andrzeja Dudy, zdecydowały więc pójść śladem Prawa i Sprawiedliwości.

Nie mam nic przeciw obejmowaniu ważnych stanowisk w formacjach politycznych, a w konsekwencji także w państwie przez dziarskich, ale już doświadczonych 40-latków, nie uważam jednak, aby była to uniwersalna recepta na wyborcze zwycięstwo.

W polityce nie ma reguł wiekowych. Bywają sędziwi przywódcy (i nie mam tu na myśli członków biur politycznych byłych partii komunistycznych) imponujący energią, pamięcią i sprawnością działania, zdarzają się także młodzieniaszkowie o mentalności staruszków.    

Optymalnym rozwiązaniem jest mariaż doświadczenia życiowego z młodzieńczą spontanicznością. Partie, które potrafią odpowiednio wyważyć proporcje w tej materii mogą liczyć na dobre efekty.   

Nie przesadzajmy więc z nadmiernym kultem młodości.

Jerzy Bukowski
młody 60-latek