Sikorski swoją niedawną wypowiedzią narzucił nam ton narracji o polskości tego ukraińskiego miasta.

Putin namawiający Polaków do udziału w rozbiorze Ukrainy wyskakuje nam teraz jako lwowski upiór.    

Ówczesne, zeszłowieczne polskie batalie o galicyjski gród z Ukraińcami zyskały współczesny kontekst.

Rocznica początku walk 96 lat temu 31 X 1918 roku skłoniła mnie do małej antypolitycznej kontrakcji.

Więcej archiwalnych zdjęć ze Lwowa znajdziecie na stronach Narodowego Archiwum Cyfrowego

Inspiruję się historyczną wizją odmalowaną w nowej powieści Marcina Ciszewskiego "Krüger. Szakal".

Bohaterowie wykreowani przez pisarza działają na tle prawdziwych wydarzeń niemal sprzed stulecia. 

Ów charakter epoki jest dla autora równie ważny jak cechy fikcjonalnych postaci, ich wygląd i uczucia. 

Jednoznaczność dążeń naszych przodków do koniecznego wyzwolenia Lwowa odbija się dziś czkawką. 


Oczywistość tego rozdziału w Xiędze patriotów Rzeczypospolitej nie ma już obecnie żadnej racji bytu.


Literackie, sensacyjne dzieło Ciszewskiego uświadomiło mi to lepiej niż uczona, historyczna rozprawa.  

Wojna w powieściowym ujęciu ukazała mi coś, czego brak w płodach naukowych: sny, złudy i omamy.

Ósma muza towarzyszy tu drugiej, Klio - bogini historii- prowadzi się pod rękę w tańcu z Terpsychorą.

Wizja cyrkowego tańca na linie pod ostrzałem z kulomiotu i dopingującym w dole demonem doradcą.      

Bogdan Zalewski: "Krüger. Szakal" to jest nowa powieściowa seria, prawda?

Marcin Ciszewski:  Tak. To jest początek nowej serii, pierwszy tom cyklu obliczonego na 4 tomy.

Widzimy na okładce mężczyznę w czapce "kaszkietówce". To taka postać z początku wieku XX. Akcja dzieje się w ubiegłym stuleciu.

Zaczyna się w październiku 1918 roku w Warszawie, ale dość szybko przenosi się do Lwowa, gdzie akurat 1 listopada wybuchają walki polsko ukraińskie. Pierwsza wojna światowa jest już zakończona, walą się imperia, a na pewno wali się imperium austro-węgierskie i rosyjskie a także Cesarstwo Niemieckie. Na gruzach tych starych porządków rodzą się nowe, między innymi odradza się Rzeczpospolita. Elementem tego odradzania się są właśnie walki o Lwów. Przy czym główny bohater nie jest "bojownikiem o wolności i demokrację". W początkowej fazie nie walczy o Lwów po żadnej ze stron, ponieważ nie jest to przedmiotem jego zainteresowania. On jest złodziejem.

Mimo że w pewnym momencie udaje takiego bojownika, ale może nie zdradzajmy fabuły. W walkach bierze udział czysto przypadkowo i tworzy sobie sztuczną biografię. Kim jest Krüger?

No właśnie! To jest doskonałe pytanie. Ja jeszcze sam tego nie wiem i myślę, że on sam tego nie wie. Jak sądzę, to dopiero to objawi, on dojdzie do tej prawdy, kim jest. W zamierzeniu jest to opowieść o człowieku, który nie wie kim jest i dojdzie do tej prawdy o sobie właśnie poprzez cztery tomy opowieści z silnym tłem historycznym. Pierwsze trzy tomy to jest powstawanie Rzeczpospolitej, czyli lata 1918, 1919 i 1920. Krüger próbuje osiągnąć samowiedzę oraz wiedzę o Polsce poprzez rozmaite wypadki, które go spotykają, poprzez autorefleksję, ponieważ jest człowiekiem bardzo inteligentnym i zdolnym do introspekcji, aczkolwiek pod pewnymi względami. Nie jest on socjopatą, ale osobą upośledzoną społecznie. Nurtuje go pytanie, czym jest Polska, po której ziemi stąpa i dlaczego to jest ważne? A może nie jest ważne? To taka próba opowiedzenia o dziejach Rzeczypospolitej równolegle z losami człowieka, dla którego niejasna jest jego własna tożsamość. Aczkolwiek, pod koniec pierwszego tomu, jak pan pewnie zauważył, pojawiają się pewne aspekty ...

Nie wiem, czy ja mogę je zdradzić. Zacytuję: "w głowie nadal brzmiały mu ciche, dobitne słowa mentora". Mentor to osoba, która wyjawiła prawdziwą tożsamość Krügera.  A kim jest sam mentor?

To też jest tajemnica w pewnym sensie. Dlatego że, jak sama nazwa wskazuje, jest to jego przewodnik. Nauczyciel w złodziejskim fachu, nie ukrywajmy tego, ale przy tym człowiek mądry. To Polak - w odróżnieniu od Krügera- ale nie opowiadający mu na razie o Polsce, nie wyjaśniający, czym Polska jest. Na razie zajmuje go jego fach, ale potem będzie swego rodzaju przewodnikiem przez życie i będzie mu uświadamiał, że podejmowanie decyzji i dokonywanie wyborów wiąże się z bardzo bolesnymi kosztami.

Przed mentorem i przed sztuką złodziejską pojawiła się szkoła cyrkowa. Jaką ona odgrywa rolę w tej powieści?

Dość istotną, ale nie zdradzajmy fabuły, bo to są istotne klocki dla rozwoju akcji i bohatera. Ten nauczyciel w pierwszym okresie życia Krügera to stary cyrkowiec, który założył szkołę dla dzieci. Wychowuje je na wybitnych cyrkowców, a później sprzedaje, bo taki ma pomysł na życie  i emeryturę. Sprzedaje swych wychowanków do rozmaitych trup cyrkowych w całej Europie jeszcze przed pierwszą wojną światową. Zauważa u Krügera wybitny talent i to nie tylko do sztuki cyrkowej. Dostrzega w nim osobowość, która dalece wykracza poza ramy przeciętności osobowości. Co ważne Krüger ma siostrę.

Niewidomą.

Opiekuje się nią, jest z nią bardzo mocno związany, czuje się dla niej opoką. To też determinuje jego kroki, jego postępowanie i myślę, że w sposób bardzo istotny wpływa na jego życie, ponieważ Ewelina, oprócz tego, że jest niewidoma, ma rozliczne talenty.

Między innymi muzyczne.

Ma słuch absolutny, co owocuje jej niezwykłymi umiejętnościami pianistycznymi. Ma również pewien zmysł do przepowiadania wydarzeń, może nie tyle przepowiadania przyszłości, co do wyciągania wniosków z teraźniejszości na przyszłość.

Taki szósty zmysł można powiedzieć, oprócz słuchu absolutnego.

Jest kimś w rodzaju sumienia Krügera, który oczywiście z tym sumieniem się nie zgadza, polemizuje z nim, buntuje się przeciwko niemu. Mimo to jest ono dla niego istotne.

No i jest jeszcze Cygan. Bardzo ważna postać.

Ważna i tajemnicza. Też skrywająca swoje sekrety z przeszłości. Cygan jest członkiem grupy, a jednocześnie bardzo silnym konkurentem Krügera.

Rywalizującym o Ewelinę.

Darzy ją uczuciem. Co nie było, jak pan pamięta z retrospekcji, od początku takie oczywiste i proste. To nie było tak od zawsze, że jeszcze jako dzieci Cygan z Eweliną darzyli się uczuciem.

Pojawiały się różne nieprzyjemne psikusy.

To się dopiero potem zamienia w gorące uczucie, czemu Krüger jest stanowczo przeciwny. Będzie to  miało zresztą dalsze konsekwencje.

No i jest jeszcze Kolcow, a właściwie rodzina Kolcowów i rywalizacja, podszyta demonizmem.

Oczywiście istnieje archetyp postaci diabolicznej. Kolcow jest jak każda taka postać negatywna, ale jest ona, nieskromnie mówiąc, dobrze nakreślona. Jest ciekawa i żyje własnym życiem. Pomyślałem o takim silnym antagoniście, który byłby jeszcze gorszy niż Krüger, skrywałby jeszcze gorsze cechy osobowości. Wybuchają one od czasu do czasu, eksplodują w bardzo agresywny sposób. Wydawało mi się dość interesujące, żeby skonfrontować tych dwóch panów. Zapoczątkowuję w pierwszym tomie te wątki. Łatwo się domyślić, kim Kolcow się stanie w następnych częściach opowieści. Będzie on jeszcze groźniejszy po prostu ze względu na swoją urzędową moc, potęgę instytucji, która będzie za nim stała.

Bardzo podoba mi się prowadzenie akcji przez pana. Jest ona bardzo wciągająca. Jednak to nie jest typowa powieść sensacyjna. Ona jest mocno pogłębiona. Ma pogłębiony rysunek postaci, czasami kojarzyła mi się nawet z Fiodorem Dostojewskim.

Bardzo się cieszę, że pan to mówi, ponieważ ja zdecydowanie świadomie chciałbym wskoczyć do nowego basenu, w którym mnie jeszcze nie było. Nie ukrywam, że to było moim zamierzeniem. Gdy konstruowałem konspekt, a potem gdy już pisałem książkę, doszedłem do wniosku, że jest to mówiąc z angielska crossover, czyli taka mieszanina rozmaitych gatunków literackich czy też konwencji. Na  szerokie tło historyczne, znane choćby z Sienkiewicza, rzucam pewną intrygę, nazwijmy to kryminalną, a w dalszym rozwoju akcji również szpiegowską. Przede wszystkim chodziło mi o to, żeby losy bohaterów były silnie splecione właśnie z tym, co się wtedy działo. Dla mnie, jak pan być może pamięta z moich poprzednich książek "Wiatru" czy "Mrozu", tło jest zawsze istotnym elementem.

Bogdan Zalewski: Pan bardzo dokładnie, realistycznie, odtwarza tło tego okresu, i Lwów i Wilno. Dużo pracy pan poświęcił na odtworzenie tych szczegółów? Architektonicznych chociażby?

Marcin Ciszewski:  Dokumentacja jest bardzo istotna, przy tego typu powieści. Sporo czasu poświęciłem na czytanie źródeł, na przykład pamiętników z epoki. To zawsze bardzo interesujące dowiedzieć się, jakim językiem przemawiali ludzie sprzed stu lat. Okazuje się, że nie tak bardzo odległym od dzisiejszych naszych pojęć i wyobrażeń. Niektóre rzeczy są inne, ale jest też bardzo wiele wspólnych.

Ale na przykład zamiast "auta", jest "automobil", a zamiast "benzyny" jest "gazolina".

Tak, to jest nazewnictwo z epoki, żeby dodać troszeczkę kolorytu. Nie "silnik" tylko "motor", wtedy rzeczywiście tak to określano. To są przecież początki motoryzacji. Rzeczywiście dokumentacja jest istotna. Dla mnie bardzo silnym bodźcem do wyobrażania sobie, jak to było, są zdjęcia. Całe szczęście rok 1918 to jest okres, kiedy ta dokumentacja fotograficzna jest dość bogata.

I co, kontemplował pan fotografię samochodu Adler?

Tak. Oglądałem zdjęcia samochodów, postaci czy samego miasta. Muszę przyznać, że wpadam w nielichą zadumę, gdy widzę zdjęcie Lwowa z 1918 roku, starej Warszawy, albo Krakowa czy Wilna. To zatrzymany w kadrze czas, więc bardzo mnie to intryguje i jednocześnie pobudza wyobraźnię.

A dlaczego to jest dla pana takie intrygujące? Czy dlatego że na wschodzie, za naszymi wschodnimi granicami też odbywa się dzisiaj wojna?

Wie pan, to jest przypadek. Ja fabułę  "Krügera" wymyśliłem dwa lata temu. Mówię o całym cyklu. Już wtedy pojawił się wątek walki Polaków z Ukraińcami. Zdradzę, że w kolejnym tomie będziemy walczyli z Rosjanami, z bolszewikami w Bitwie Warszawskiej. To też jest pomysł sprzed dwóch lat.

Czyli mówiąc dosłownie: wstrzelił się pan w czas?

No poniekąd, chociaż nie walczymy z Ukraińcami na razie, prawda? I nie ma powodu, żebyśmy to robili. Raczej wprost odwrotnie, powinniśmy moim zdaniem wspierać aspiracje niepodległościowe i  suwerenne decyzje Ukraińców, pomimo naszej trudnej wspólnej historii. Ja jestem w pełni świadom jak była trudna i bolesna. Wtedy nie było dobrego wyjścia, Lwów mógł być albo ukraiński albo polski.

Zero jedynkowa sytuacja.

Tak jest. A ponieważ większość we Lwowie stanowili Polacy, to było zawsze miasto polskie, od średniowiecza właściwie.

Ale w rusińskim oceanie.

Tak jest, w rusińskim oceanie i to też był paradoks tej sytuacji, bo większość w Galicji stanowili z kolei  Ukraińcy. Zresztą staram się to w pewnym momencie pokazać w tle. Generalnie sytuacja nie była jasna i oczywista. Dla naszych przodków walka o Lwów była powinnością i nikt nad tym się specjalnie nie zastanawiał.

Ciekawy jest też w pana powieści wątek żydowski. Nie tylko ze względu na głównego bohatera, Krügera. Nie będę zdradzał końca, bo to dopiero na ostatnich kartach tej pierwszej części objawia się w całości ta prawda. Natomiast są inne ciekawe wątki. Mam na myśli motyw milicji żydowskiej we Lwowie, która odegrała dwuznaczną rolę.

We Lwowie sporą mniejszość stanowili Żydzi. Było ich więcej niż Ukraińców. Najwięcej było Polaków, potem drugą pod względem wielkości mniejszość stanowili Żydzi i dopiero na końcu była tam obecna kilkunastoprocentowa mniejszość ukraińska. Społeczność żydowska formalnie nie opowiadała się po żadnej ze stron i utworzyła  własną milicję dla ochrony swoich obywateli. Jednak polscy wojskowi oskarżali tę żydowską milicję o walkę po stronie ukraińskiej. Były nieporozumienia, pewne niesnaski. Dochodziło do wymiany ognia, ponieważ ta milicja liczyła dwustu czy trzystu ludzi uzbrojonych w broń palną. W pewnym sensie była to więc spora siła i dochodziło do pewnych niesnasek. One się zakończyły już po wyzwoleniu Lwowa, po wycofaniu się wojsk ukraińskich z miasta i rozpoczęciu oblężenia. Trzeba pamiętać, że Lwów był polski, ale potem przez kilka miesięcy Ukraińcy oblegali gród ostrzeliwując go z armat. Wybuchły zamieszki skierowane przeciw Żydom, co zresztą potem posłużyło, jako kanwa do kampanii wpisywania nas w antysemicki nurt. Nie jest to do końca takie oczywiste. Są silne przesłanki, żeby wątpić, że to było w jakikolwiek sposób sterowane przez polskie władze. Należy pamiętać o tym, że Lwów był w owym czasie kłębowiskiem żołnierzy wracających z frontu. To były oddziały monarchii austriackiej, czyli Węgrzy, Czesi, Słowacy, czy też Austriacy.

Plus element kryminalny.

Austriacy i Ukraińcy na początku tych walk wypuścili kryminalistów z więzień, którzy nie zamienili się od razu w anioły, dlatego że były walki o niepodległość Lwowa. Oni korzystali z okazji i Żydzi byli naturalnym celem ataków. Ulice w dzielnicy żydowskiej były bardzo bogate. Było tam sporo sklepów w atrakcyjnymi towarami, które stanowiły cenny łup. Polskie władze z brygadierem Mączyńskim zareagowali surowo na te zamieszki, niemniej jednak z pewnym opóźnieniem. Sądy zaczęły dopiero po upływie doby wydawać wyroki. Sporo osób poszło do więzienia za uczestnictwo w tych zamieszkach. Jednak trzeba pamiętać, że 70 osób poniosło w nich śmierć, więc jest to bolesny akord walk o polskość Lwowa.

Świetnie, że pokazuje pan tę skomplikowaną historię, w sposób odległy od publicystycznych klisz.

Staram się.  Ja mam bardzo duży szacunek do historii i wiem, że o ile fakty są bezsporne, to interpretacje zawsze budzą emocje. Ja staram się to przedstawić w taki sposób jaki było. Ja jestem generalnie dumny z polskiej historii, z tego, co udało się nam osiągnąć, biorąc pod uwagę warunki w jakich naszym przodkom przyszło podejmować decyzje w XIX czy XX wieku. To był bardzo trudny okres, niemniej jednak historia broni się sama. Jeżeli były w naszych dziejach epizody niezbyt chwalebne to nie należy zupełnie tego lukrować czy ukrywać. Należy to pokazywać i ujawniać kontekst. Wyjaśniać dokładnie, jak było, nawet jeżeli to się różnym osobom nie podoba, z takiej czy z siakiej strony.

Mówiliśmy, że "Krüger" to jest początek serii. Pierwszy tom serii nosi podtytuł "Szakal". A następne? Kiedy się ukażą i jakie będą miały tytuły?

Zaplanowałem ukazywanie się co roku jednego tomu. Drugi będzie nosił podtytuł "Tygrys". Nie ukrywam, że to dotyczy Krugera i jego przemiany z bandyty w bandytę -powiedzmy- refleksyjnego. Trzeci tom związany z Bitwą Warszawską będzie nosił podtytuł "Lew". Natomiast czwarty dzieje się 20 lat później w Berlinie tuż przed wybuchem drugiej wojny światowej w sierpniu 1939 roku. Kiedy Krüger jest "Lisem". I tyle, na razie.

Czyli zaczyna się "zwierzęca" seria. A tę serię "żywiołową - "Upał", "Wiatr"-  będzie pan kontynuował? Pan wspomniał, w poprzedniej rozmowie ze mną, że planuje powieść "Mgła".

Tak. Planuje dwie jeszcze powieści, a wczoraj wymyśliłem trzecią. Te dwie powieści będą nosiły tytuły "Mgła" i "Deszcz". Przy czym "Deszcz" jest dopracowany pod względem fabularnym, ale nie zacząłem go jeszcze pisać i nie wiem, kiedy zacznę. Mogę zdradzić, że podpisałem właśnie umowę na książkę o Powstaniu Warszawskim we współpracy z Muzeum Powstania Warszawskiego na podstawie filmu "Powstanie Warszawskie". To jest bardzo mocny dokument. Muzeum, z nie do końca dla mnie jasnych powodów, oceniło, że będę w stanie w sposób interesujący opisać to, co jest w tym filmie i to czego w tym filmie nie ma.  Czyli, krótko mówiąc, przybliżyć to ludziom, którzy oprócz tego, że obejrzeli ten obraz, to chcieliby wiedzieć, co się kryje za kadrem. To są dwa projekty na przyszły rok, a "Mgła" i "Deszcz" czekają, dojrzewają. Na pewno będą miały swoją premierę przed rokiem 2020.

Bardzo panu dziękuję za rozmowę.

PRZECZYTAJ POPRZEDNI WYWIAD BOGDANA ZALEWSKIEGO Z MARCINEM CISZEWSKIM NA TEMAT JEGO POWIEŚCI "WIATR"