Media obfitują w złe wiadomości. Połowa Pakistanu znalazła się pod wodą - trzy miesiące monsunowych deszczów zrobiły swoje. Najpierw była susza, a teraz potop. Tak żongluje nami globalne ocieplenie. Na tle tej tragedii informacja o odroczonym starcie najnowszej rakiety NASA nie robi dużego wrażenia. Prędzej czy później usterka zostanie naprawiona i poleci w kierunku Księżyca. Ruszy zegar liczący kilometry i morze dolarów. Za trzy lata człowiek znowu stanie na Srebrnym Globie. Tym razem jednak nie po to, by trochę podreptać i zebrać kamyki. Zbuduje bazę. Zacznie się nowa era. W gąszczu tych informacji jedna wydaje się szczególnie wyjątkowa.

Wojska ukraińskie rozpoczęły kontrnatarcie w okolicach Chersonia. To jedyne duże ukraińskie miasto, które wpadło dotychczas w ręce agresora. Komentarze są ostrożne, bo jedna jaskółka wojny nie zmieni. Ale widziano ją na południu Ukrainy. Ma niebiesko-żółte pióra i zaczęła bronić swojego gniazda w bardziej agresywny sposób. Prezydent Zełenski w swoim wieczornym orędziu nie wspomniał nawet o rozpoczętej ofensywie. Zwrócił się natomiast do rosyjskich żołnierzy - "jeśli chcecie przeżyć, zacznijcie uciekać" - brzmi to lepiej niż zapowiedź zrobienia z nich mięsa. A Ukraińcy mają czym w kotle mieszać. Zachód dostarczył im HIMARS-y i amunicję. Wspiera ich i szkoli.  

Kolory ukraińskiej flagi nie są przypadkowe. To bezchmurne niebo, a pod nim łany dojrzewającego zboża. Prosta symbolika - czytelna w czasie pokoju, bolesna podczas wojny. Po sześciu miesiącach od rosyjskiej inwazji Ukraińcy zaczynają przywracać barwy narodowym symbolom. Utracili połać nieba i kawał ziemi, ale nigdy nie pogodzili się ze stratą. Filmy, jakie pojawiają się w internecie, ukazują Rosjan na okupowanych terenach i dworce kolejowe. Zaczynają się wypełniać, a kierunek odjeżdżających pociągów prowadzi tylko w jednym kierunku. Na wschód. Nagle obawa o bezpieczeństwo przestała być jedynie domeną Ukraińców. Po obu stronach frontu znajdują się cywile. Strach nie wybiera.  

Ukraiński artysta Mykita Zigura wydrapał w ziemi kontur największego transportowca świata, którego Rosjanie ukatrupili w ataku na lotnisko w Hestomolu. Ukraińcy nazwali swój samolot dobrodusznie - Mriją - był ich latającą dumą. Miał te same kolory co jaskółka, którą widuje się od wczoraj w okolicach Chersonia. Szczątki olbrzymiego Antonowa dogorywają gdzieś w składnicy złomu - bandyci wyrwali mu skrzydła i pozbawili dziobu. Ale z nieba dzieło ukraińskiego artysty wygląda jak cień lecącego nad ziemią samolotu. Symbole drwią z praw fizyki. Pokazują środkowy palec Putinowi, dotykając jego neo-imperialnych złogów. No i co wy na to, mandaryni z Kremla? Mrija wróciła i znowu lata!