Roman Paszke nie ma szczęścia. 110 mil morskich od Las Palmas katamaran GEMINI 3 zderzył się z nieustalonym obiektem na morzu. Wczoraj żeglarz wypłynął w drugi samotny rejs dookoła świata. Teraz musi wrócić do portu, żeby naprawić katamaran.

Roman Paszke został zmuszony do przerwania rejsu, w który wypłynął zaledwie kilkanaście godzin wcześniej. "W wyniku zderzenia z bliżej nieustalonym obiektem uszkodzeniu uległa płetwa sterowa prawego kadłuba. Uderzenie było tak silne, że ster został wyrwany z jarzma" - czytamy na oficjalnej stronie rejsu.

W momencie zderzenia jacht żeglował z prędkością 23 węzłów, czyli ponad 40-tu km/h. Teraz GEMINI 3 o "własnych siłach" wraca na Wyspy Kanaryjskie.

Wypadek nie oznacza fiaska misji

Naprawa będzie wymagać użycia laminatów, ale ma potrwać tylko kilka dni. Ekipa Paszkego zakłada, że pogoda pozwoli mu jeszcze na początku stycznia wystartować po raz trzeci. Kapitan Paszke znajduje się w drodze powrotnej do Las Palmas. Zajmie ona 24 godziny, bowiem płynie w trudnych warunkach - pod wiatr i z zarysowanymi żaglami. Na razie nie wiadomo, w co uderzył katamaran. Z informacji, które otrzymałem, naprawa jest możliwa tylko na spokojnej wodzie w porcie, konieczne będzie m.in. laminowanie - powiedział specjalizujący się w elektronice jachtowej, systemach komunikacji satelitarnej oraz meteorologii kierujący Zespołem Brzegowym Robert Janecki.

61-letni gdańszczanin miał wrócić do kraju na Wielkanoc. Wystartował z Gran Canarii. Najważniejsze, to ukończyć wokółziemski rejs w zdrowiu. To mój podstawowy cel, a ten z wyższej półki - pobić rekord, czyli powrócić na Wyspy Kanaryjskie po czterech miesiącach. Gdyby się udało na Wielkanoc, byłbym przeszczęśliwy. Mam takie marzenie, czasami bywa, że się spełniają - mówił Paszke przed wyjściem z portu Las Palmas.

To druga próba polskiego żeglarza

Roman Paszke w rejs wyruszył wczoraj. Drugi raz próbuje samotnie opłynąć świat tak zwaną "złą trasą", czyli pod wiatr. Wypłynął z portu w Las Palmas na Wyspach Kanaryjskich. Wyczyn, którego chce dokonać, udał się dotychczas tylko sześciu żeglarzom. Gdańszczanin chce poprawić rekord trasy pod wiatr, który wynosi 122 dni 14 godzin 3 minuty 49 sekund i należy do Jean-Luca van den Heede. Francuz jednokadłubowym jachtem "Adrien" pokonał trudniejszą trasę (kurs z Europy najpierw na Horn), od listopada 2003 do marca 2004 roku.

Po raz pierwszy próbę pobicia rekordu Paszke podjął 14 grudnia 2011 roku. Na początku stycznia, będąc w odległości ok. 300 mil morskich od przylądka Horn, musiał przerwać rejs z powodu uszkodzenia lewego pływaka i zawinąć do argentyńskiego portu Rio Gallegos. W dziwnych okolicznościach jego katamaran został zarekwirowany i po długiej batalii prawnej, w połowie czerwca odzyskany.

Wielu żeglarzy próbowało płynąć pod wiatr, samotnie i bez zawijania do portu. Jednak dotychczas udało się to tylko sześciu osobom, w tym tylko jednej kobiecie - Brytyjce Dee Caffari (178 dni w 2006 roku). Pozostali, poza van den Heede, to: Amerykanin Dodge Morgan (150 dni - 1986), Francuz Philippe Monnet (151 dni - 2000), Anglik Mike Golding (161 dni - 1994) i Szkot Chay Blyth (292 dni - 1970/1971).

Rekord trasy z wiatrem wynosi 57 dni 13 godzin 34 minuty 6 sekund i od 19 stycznia 2008 roku należy do Francuza Francisa Joyona.