"To są sporty, które są obarczone olbrzymim stopniem ryzyka. Sama determinacja nie wystarczy. Trzeba mieć odpowiednio przygotowany sprzęt, samemu trzeba być dobrze przygotowanym, i jeszcze mieć trochę szczęścia - mówi w rozmowie z reporterem RMF FM Kubą Kaługą kapitan Roman Paszke.

Wiadomo już, że przyczyną ubiegłotygodniwej awarii katamaranu "Gemini 3" było zerwanie się zbiornika paliwowego.

Kuba Kaługa: Panie kapitanie, żartując oczywiście, rejs wokół ziemi na trasie pod wiatr, rejs na żaglach przerwany przez, zupełnie niepotrzebny do bicia rekordu, zbiornik na paliwo. Paradoksalna sytuacja.

Roman Paszke: Wszystkie jachty na świecie posiadają tak zwane silniki pomocnicze - żeby chociażby odbić od nabrzeża...

To oczywiste, do manewrów.

Niemniej jednak, te silniki są używane do ładowania akumulatorów, to oprócz tego, że mam energię odnawialną. Ja przechodzę tym jachtem też przez strefy ciszy... kiedy generatory wiatrowe nie dają dostatecznej ilości prądu - żeby zachować łączność, mieć energię na łódce i tak dalej. No i stało się tak jak się stało. Tu bardzo szybko się zmieniają warunki. Zrobiła się bardzo wysoko fala. Przyznam, może powinien trochę zwolnić bieg łódki, ale to się płynie na rekord i pod tą falę płynąłem dość szybko. Ta łódka wylatywała wręcz w powietrze.. no i zbiornik się zerwał . W dnie był zawór i przewód poboru wody, więc ten zawór tym 300-kilogramowym zbiornikiem, został zerwany, i to było miejsce przez, które zaczęła wchodzić woda. I resztę już wiadomo. Bardzo szybko można powiedzieć kilka tysięcy litrów wody wpłynęło do kadłuba. Jak pompy się zapchały, to stałem po pas w wodzie i wylewałem wiadrami wodę. W ciągu dwudziestu paru godzin wylałem ponad 1400 wiader wody także, w ta trudnych warunkach, to była bardzo ciężka praca. Ale udało się dopłynąć, wyciągnąć jacht... Teraz pracujemy nad tym, żeby łódkę przywrócić do porządku. Nie chce opowiadać jak wygląda pływak w środku, bo to jest tak jakby ktoś wrzucił do środka granat. Wody już nie ma, teraz to trzeba wszystko oczyścić - przede wszystkim z pozostałości tłustego paliwa, które wylało się w środku. To pewnie kilka dni potrwa. Potem trzeba to zabezpieczyć, wstawić nowy zbiornik, bo ten się nie nadaje do tego... i zwodować jacht i wracać do Europy.

Wciąż pan czeka na zespół brzegowy, który jest w drodze z Polski.. miał pan czas w ogóle odpocząć po tym wszystkim?

Muszę przyznać, że od momentu awarii do momentu kiedy wyciągnęliśmy łódkę z wody, to stojąc po pas w tej wodzie w tym pływaku, w bardzo zimnej wodzie zresztą, wylewałem wodę wiadrami, i w trakcie tego wylewania zasypiałem... no 3 doby bez snu to jest bardzo dużo, i potworne zmęczenie, i żaden trening tu nie pomoże. Ogromna adrenalina, bo to jest być albo nie być - tego jachtu. Na szczęście wszystko udało się zrobić. W sumie już drugą dobę teraz funkcjonuję w miarę normalnie.

Druga próba będzie? To pewne?

Chcę powiedzieć, że mój przeciwnik robił trzy podejścia. Z tego co wiem, to za pierwszym razem stracił jacht, za drugim też się nie udało... no to są sporty techniczne. Mamy przykład tego co się dzieje w rajdzie Dakar. To są sporty, które są obarczone olbrzymim stopniem ryzyka. Sama determinacja nie wystarczy. Trzeba mieć odpowiednio przygotowany sprzęt, samemu trzeba być dobrze przygotowanym, i jeszcze mieć trochę szczęścia. Trzymam kciuki za Krzysia Hołowczyca!

Krzysztof Hołowczyc ostatnio szczęścia nie miał, miał problemy z układem hamulcowym. Pan śledzi jakoś to co się dzieje na Dakarze?

Ja jestem prawie w stałym kontakcie, bo część mojej załogi startuje w rajdzie Dakar. Robert Szustowski, jego syn Robin, oraz Jarek Kazberuk.. Ci co jadą w tej chwili na ciężarówce w rajdzie Dakar. To jest załoga naszego jachtu, myśmy razem bili ten ostatni rekord przez Atlantyk. Rok temu w styczniu. To jest moja załoga! Także my tu w Argentynie jesteśmy reprezentowani bardzo licznie.

Panie kapitanie, zanim pan znów ruszy w rejs po rekord, pod wiatr wokół ziemi, będzie chciał pan wypróbować jacht na jakiejś innej trasie? Pobić jakiś inny, mniej znaczący rekord?

Tak... planujemy w drodze powrotnej do Europy, żeby nie było pustych przebiegów... rozpatrujemy jedną z tras Atlantyckich - załogowo. Z Brazylii, być może z Recife, chcemy wystartować do Europy. Albo do Las Palmas , albo do Kadyksu. Sprawdzamy jeszcze trasy rekordowe.