​Były brytyjski minister spraw zagranicznych Boris Johnson skrytykował rządową strategię negocjacji w sprawie Brexitu, mówiąc, że "cień zwątpienia w siebie" osłabił plany Londynu. "Jeszcze nie jest za późno, by uratować Brexit" - zastrzegł.

​Były brytyjski minister spraw zagranicznych Boris Johnson skrytykował rządową strategię negocjacji w sprawie Brexitu, mówiąc, że "cień zwątpienia w siebie" osłabił plany Londynu. "Jeszcze nie jest za późno, by uratować Brexit" - zastrzegł.
Boris Johnson: Jeszcze nie jest za późno, by uratować Brexit / ANDY RAIN /PAP/EPA

9 lipca Johnson ustąpił ze stanowiska szefa dyplomacji w ramach protestu przeciwko tzw. porozumieniu z Chequers, czyli proponowanemu przez premier Theresę May modelowi przyszłych relacji Wielkiej Brytanii z Unią Europejską.

Polityk tłumaczył w pożegnalnym oświadczeniu w Izbie Gmin, że jego zdaniem wypracowaną w pierwszych miesiącach po referendum z czerwca 2016 roku rządową wizję "globalnej Wielkiej Brytanii", zaprezentowaną przez premier May podczas przemówienia w Lancaster House w styczniu 2017 roku, "spowił cień zwątpienia (rządu) w siebie".

Zaznaczył, że choć "unijni przyjaciele i partnerzy", komentatorzy oraz rynek "polubili wizję z Lancaster House", rozumieli ją i tego "spodziewali się od ambitnego partnera", to rząd "nigdy nie poszedł z nią do Brukseli i nie przekuł jej w ofertę negocjacyjną". "Zamiast tego mieliśmy rozterki i spaliliśmy kapitał negocjacyjny" - ocenił Johnson.

W ramach stopniowego wycofywania się przesunęliśmy się od jasności (z) Lancaster House do porozumienia w Chequers - podkreślił Johnson, mówiąc o rządzie May.

Porównajmy je ze sobą: w Lancaster House mówiliśmy, że prawodawstwo będzie ponownie "tworzone w Westminsterze", a Chequers zobowiązało się do "ciągłej harmonizacji" ze wspólnymi zasadami UE; w Lancaster House twierdziliśmy, że byłoby niewłaściwym "przestrzeganie zasad i regulacji UE bez prawa głosu nad tym, jakie są", a w Chequers zgadzamy się na przyjmowanie (unijnych) zasad - wyliczał Johnson.

Po dekadach, w których brytyjscy ministrowie jeździli do Brukseli i stanowczo protestowali przeciwko kosztownym unijnym regulacjom, teraz twierdzimy, że musimy zaakceptować wszystko (...) w imię zdrowia naszej gospodarki, nie mając żadnego prawa głosu ani sposobu ochrony naszych firm i przedsiębiorców - argumentował były minister spraw zagranicznych.

"Temat tabu"

Polityk w szczególności skrytykował fakt, że w toku negocjacji kwestia przyszłego statusu Irlandii Północnej i granicy z Irlandią "stała się tak ciężka politycznie, że zdominowała całą debatę". Jednocześnie narzekał, że przedstawiane przez niego propozycje rozwiązania tego problemu "nie były nawet rozważane". Nawet sama dyskusja na ich temat była traktowana jako "temat tabu" - dodał.

Johnson także ocenił ostro, że przedstawiona przez May propozycja przyszłych relacji z UE, której szczegóły zaprezentowano w opublikowanej w ubiegłym tygodniu białej księdze - stawia Wielką Brytanię w roli "wasala gospodarczego" Wspólnoty.

Były szef MSZ zastrzegł jednak, że "jeszcze nie jest za późno, żeby uratować Brexit".

Mamy jeszcze czas w tych negocjacjach i zmieniliśmy naszą strategię już raz, więc możemy to zrobić ponownie - stwierdził Johnson, dodając: "Musimy spróbować teraz, bo nie będziemy mieli kolejnej szansy na to, aby to zrobić odpowiednio".

Johnson przekonywał ponadto, że rząd powinien "ponownie celować w realizację wspaniałej wizji z Lancaster House: silnej, niezależnej i samorządnej Wielkiej Brytanii, która jest naprawdę otwarta na świat, a nie nędzny, ciągły stan zawieszenia jak z Chequers i demokratyczną katastrofę "ciągłej harmonizacji" bez szansy wyjścia ani możliwości zabrania głosu".

54-letni polityk był jedną z wiodących postaci w trakcie kampanii za wyjściem Zjednoczonego Królestwa z UE przed referendum w czerwcu 2016 roku. Po zwycięstwie zwolenników Brexitu był jednym z wymienianych kandydatów na nowego premiera, ale ostatecznie nie zdecydował się ubiegać o to stanowisko.

Pomimo zajmowania stanowiska szefa MSZ w rządzie May od początku jej premierostwa Johnson wielokrotnie publicznie spierał się z premier w sprawie strategii negocjacyjnej i sugerował, że popełnia ona błędy taktyczne w dyskusjach z Brukselą.

Po ubiegłotygodniowej rezygnacji ze stanowiska polityk ponownie stał się jednym z faworytów do zastąpienia May jako potencjalny kandydat bardziej eurosceptycznego skrzydła Partii Konserwatywnej.

(ł)