Wysłałem dziewięć pism dotyczących niedociągnięć współpracy ze stroną rosyjską; odpowiedzi często otrzymywałem ustne, że nie zgadzają się z moimi postulatami - powiedział polski akredytowany przy MAK Edmund Klich na wspólnym posiedzeniu trzech komisji sejmowych.

W jednym z pism poinformowano mnie nawet, że moja działalność opóźnia pracę komitetu i w związku z tym wyjaśnienie przyczyn katastrofy będzie się bardzo wydłużało - dodał.

Jak zaznaczył, odnośnie otrzymywania wszystkich egzemplarzy dokumentów dotyczących sprawy ma listę 52 dokumentów, które nie zostały przekazane. Dodał, że polscy eksperci nie brali też udziału w odczycie rozmów ze stanowiska kierowania na lotnisku oraz nie było reakcji strony rosyjskiej na wnioski dotyczące ponownego wspólnego odczytu tych rozmów pomimo wcześniejszych ustaleń w tej sprawie.

Edmund Klich ocenił, że dokumenty, które strona polska posiada i otrzymane nagrania pozwalają "w sposób jednoznaczny określić przyczyny tej katastrofy". Natomiast w sposób dowodowy będzie to trudne, bo jeśli nie ma wzorca, dokumentu, który nakazuje określony sposób postępowania, to wtedy nie można na sto procent powiedzieć, że nastąpiło odchylenie od tego sposobu postępowania - mówił. Dodał, że na pewno będzie problem, bo w niektórych obszarach będzie trzeba używać słowa "prawdopodobnie" albo "według oceny komisji".

Zobacz prezentację polskiej komisji, która bada przyczyny katastrofy smoleńskiej