Grupa międzynarodowych naukowców wzywa do przeprowadzenia nowego, międzynarodowego, niezależnego śledztwa w sprawie pochodzenia wirusa Covid-19. Przesłali list w tej sprawie do kilkudziesięciu czołowych gazet, na całym świecie. List nie ukaże się zapewne w Chinach, bo według sygnatariuszy nadal nie można wykluczyć, że wirus wydostał się z laboratorium wirusologicznego w Wuhanie. Michał Zieliński rozmawiał ze współorganizatorem przedsięwzięcia, członkiem Atlantic Council, byłym współpracownikiem Billa Clintona i Joe Bidena, a obecnie doradcą szefa Światowej Organizacji Zdrowia Jamie Metzlem.

W liście otwartym, zatytułowanym: "Wezwanie do pełnego i nieograniczonego międzynarodowego śledztwa w sprawie pochodzenia Covid-19" dwudziestu kilku wirusologów, epidemiologów, genetyków, bioinżynierów i bioinformatyków twierdzi, że prace prowadzone przez komisję w Wuhanie były ściśle kontrolowane przez chińskie władze. Tymczasem, jak twierdzą autorzy listu, hipoteza o sztucznym pochodzeniu SARS CoV-2 powinna być brana pod uwagę, a tym samym interwencja chińskich władz w śledztwo podważa jego wiarygność.

W naszym liście otwartym wzywamy do przeprowadzenia pełnego i nieograniczonego międzynarodowego śledztwa w sprawie pochodzenia wirusa Covid-19, z pełnym dostępem do wszystkich istotnych próbek, dokumentów i personelu - mówi Michałowi Zielińskiemu Jamie Metzl. To zakrawa na szaleństwo, że ponad rok po wybuchu epidemii wiemy tak niewiele, właściwie prawie nic, o jej pochodzeniu. Smutne, że powodem nie jest brak informacji ale brak dostępu do nich - dodaje i przekonuje, zwracając się do rządów: Bez względu na różne uwarunkowania polityczne, w tym po stronie rządu Chin, nadszedł czas, by naprawdę sprawdzić jak zaczął się Covid-19.

Po wizycie w Wuhanie, część wchodzących w skład komisji ekspertów przekonywała, że nie ma podstaw do podejrzeń, by wirus pochodził z chińskiego laboratorium. Jednak według dziennika "Wall Street Journal", wstępny raport komisji nie będzie publikowany, a wcześniej szef WHO Tedros Adhanom Ghebreyesus oświadczył, że żadna z hipotez dotyczących pochodzenia koronawirusa nie powinna być odrzucana. 

Jamie Metzl mówi RMF FM, że czołowy członek komisji prowadził przez lata wspólne prace nad koronawirusami z naukowcami z Chin, a to oznacza rażący konflikt interesów. Według niego komisja nie miała ponadto odpowiedniego dostępu do próbek. Przeważnie musieli opierać się na tym, co im dostarczyły chińskie władze. (...) Mieli dwa tygodnie na zorganizowaną dla nich i doglądaną wizytę, podczas której nie mieli dostępu do wszystkich potrzebnych materiałów, podczas gdy chińscy naukowcy, którzy im towarzyszyli, byli cały czas monitorowani przez chińskie władze. Po dwóch tygodniach sporządzili wspólny z chińskimi władzami raport, który zasadniczo przedstawiał to, co przygotował chiński rząd - twierdzi rozmówca dziennikarza RMF FM, który był też wysokim urzędnikiem w administracji prezydenta Billa Clintona. 

Zdaniem większości wypowiadających się pulicznie naukowców, nie ma powodów, by zakładać, iż wirus Covid-19 był efektem manipulacji laboratoryjnych. Jamie Metzl przyznaje, że należy przyjąć takie założenie, ale zastrzega: Gdyby tak było pojawiłby się zapewne jakiś dowód, że to prawda. Tymczasem rok po wybuchu pandemii mamy zero dowodów. Jednocześnie jest ogromna liczba, co najmniej bardzo znaczących poszlak wskazujących, że bardzo możliwym powodem pandemii był wypadek w laboratorium.

Według amerykańskiego eksperta jest natomiast szereg poszlak wskazujących na to, że epidemia jest wynikiem wypadku w laboratorium wirusologicznym w Wuhanie. Wiemy, że SARS-CoV-2 wywodzi się od wirusa nietoperzy podkowcowatych - mówi Jamie Matzl. Nie ma takich nietoperzy w pobliżu Wuhanu, nie ma ich w centralnych Chinach, są na południu Chin w prowincjach Guangdong i Yunan. Dlaczego ze wszystkich miast na całym świecie, ta epidemia wybuchła akurat w Wuhanie, tam gdzie jest jedyne w Chinach laboratorium wirusologiczne czwartego stopnia, dysponujące największą na świecie kolekcją koronawirusów nietoperzy i które w 2013 roku uzyskało z próbki laboratorium na południu, oddalonego o ponad tysiąc mil, gdzie rok wcześniej miejscowi górnicy zarazili się chorobą objawiającą się niemal identycznie jak Covid, a jedna z tych próbek pochodząca od tych górników zawiera materiał genetyczny najbliższy spośród znanych wirusowi SARS-CoV-2? - pyta ekspert.

Dodaje, że w laboratorium wirusologicznym w Wuhanie prowadzono prace typu gain-of-function, których celem było zwiększenie przystosowania tego typu wirusów do komórek człowieka. Czy zatem możemy mieć do czynienia z naturalnym pochodzeniem zoonotycznym, z pośrednictwem zwierząt? Absolutnie, możemy. Ale dowodów nie ma - mówi.

Jeżeli hipoteza o wypadku w laboratorium jest właściwa, a wierzę, że tak może być, Covid-19 to chiński Czarnobyl. Pytanie do nas wszystkich brzmi: co będzie dalej - dodaje Jamie Metzl.

Cała rozmowa i znacznie więcej o kontrowersjach wokół pochodzenia wirusa wkrótce w podkaście Michała Zielińskiego Wielkie Pieniądze Wielki Świat.