Polski rząd nie zareagował na razie formalnie na decyzję TSUE o nałożeniu na Polskę kary ws. kopalni Turów. Trwają analizy - mówi rzecznik rządu i potwierdza, że premier Morawiecki zrezygnował z wyjazdu do Budapesztu na szczyt demograficzny, by uniknąć spotkania z premierem Czech Andrejem Babiszem. Piotr Müller twierdzi jednak, że do porozumienia z rządem w Pradze ws. Turowa może dojść w najbliższym czasie.

Premier Mateusz Morawiecki odwołał dzisiejszą wizytę na Węgrzech. Miał wziąć udział w Szczycie Demograficznym w Budapeszcie - podobnie jak szef czeskiego rządu Andrej Babisz.

Spotkanie to byłoby dobrą okazją do rozmowy na temat zażegnania sporu wokół Turowa, bo jak przyznaje rzecznik rządu: "Faktycznie w tej chwili jeśli chodzi o kwestie relacji wewnątrz UE, a w szczególności jeśli chodzi o relacje polsko-czeskie, najważniejszym tematem, w tych konkretnych relacjach są kwestie związane z Turowem".

Piotr Müller pytany przez dziennikarza RMF FM, czy premier Morawiecki unika kolegi z Czech, powiedział: "Liczę na to, że nasi partnerzy czescy zauważą, że faktycznie tego typu działania, które były podejmowane w ostatnim czasie nie wykazywały wystarczająco dużej dobrej woli, żeby ten spór szybko zakończyć".

Müller poinformował jednocześnie, że dziś odbyło się spotkanie wiceszefa MSZ Szymona Szynkowskiego vel Sęka z ambasadorem Czech Ivanem Jestřábem. W trakcie spotkania - mówił rzecznik - przedstawiono informacje dotyczące propozycji zażegnania tego sporu. "Nasza propozycja dotycząca umowy przekazania konkretnych środków finansowych jest nadal aktualna" - powiedział.

Müller podkreślił zarazem, że środki finansowe, o których mówi TSUE, w żaden sposób nie zasilają czeskiego budżetu, więc "siłą rzeczy strona czeska na tym w tej chwili nie korzysta".

Trybunał Sprawiedliwości UE postanowił w poniedziałek, że Polska ma płacić Komisji Europejskiej 500 tys. euro dziennie kary za niezaprzestanie wydobycia węgla w Turowie.

Korespondentka RMF FM w Brukseli Katarzyna Szymańska-Borginon informuje, że Komisja Europejska będzie wysyłać Polsce wezwania do zapłaty kar tak długo, "aż Polska się dostosuje". Jeśli zaś władze w Warszawie będą uparcie odmawiać płacenia kar, to Bruksela potrąci te pieniądze z należnych naszemu krajowi unijnych funduszy.