Styczniowa uchwała Sądu Najwyższego naruszyła standard niezależności sądu i niezawisłości sędziego - wskazał w uzasadnieniu wyroku Trybunału Konstytucyjnego sędzia Stanisław Piotrowicz. Dodał, że uchwała przyznała jednym sędziom prawo decydowania o statusie innych sędziów.

W styczniu trzy izby Sądu Najwyższego uznały, że Izba Dyscyplinarna obsadzona przez nową, wybraną przez polityków, a nie samorząd sędziowski Krajową Radę Sądownictwa, jest nielegalna i powinna zawiesić działność.

Wyrok TK jest ostateczny

Trybunał rozpoznał sprawę w pełnym składzie. Wyrok TK jest ostateczny. Zdania odrębne do orzeczenia zgłosili trzej sędziowie TK: Leon Kieres, Piotr Pszczółkowski i Jarosław Wyrembak.

Sprawa, w której orzekł w poniedziałek TK, to kolejna odsłona sporu ogniskującego się wokół kwestii sędziów powołanych przez prezydenta spośród osób wyłonionych przez Krajową Radę Sądownictwa, do której sędziów wybrał Sejm. Uchwała trzech Izb SN - Cywilnej, Karnej i Pracy - z 23 stycznia br. mówiła o nienależytej obsadzie składów sędziowskich, jeśli znajduje się w nich osoba wyłoniona przez aktualną KRS.

W uzasadnieniu wyroku TK będący sprawozdawcą sprawy sędzia Stanisław Piotrowicz wskazał, że "wszystkie cztery jednostki redakcyjne uchwały SN wprowadzają i regulują nowość normatywną nieznaną innym aktom prawnym RP, w szczególności konstytucji, ratyfikowanym umowom międzynarodowym i ustawom". Nowość normatywna polega na tym, że zgodnie z przepisami uchwały, sądy (...) mogą kontrolować i ograniczać prawo sędziego do orzekania w oparciu wyłącznie o fakt powołania sędziego przez prezydenta na wniosek KRS, której członkowie będący sędziami, zostali wybrani przez Sejm - zaznaczył.

Uchwała SN podważa przepisy konstytucji w postaci skutecznego powołania sędziego przez prezydenta na wniosek KRS. (...) Zaskarżonej uchwały nie można pogodzić z istotą prerogatywy prezydenta do powoływania sędziów na terenie RP - powiedział Piotrowicz.

Jak wywodził, "prerogatywa prezydenta nie podlega kontroli w jakimkolwiek trybie". Tym bardziej nie może stanowić przedmiotu ograniczenia, czy jakiegokolwiek zawężenia interpretacyjnego, dokonanego w treści podstawowego aktu normatywnego - podkreślił Piotrowicz.

Dlatego - jak mówił sędzia sprawozdawca - z zasadami państwa prawnego i demokratycznego "nie sposób pogodzić aktu prawnego o charakterze podustawowym podważającego prawo sędziego do orzekania, pomimo jego powołania zgodnego z konstytucyjną procedurą i kompetencjami".

W ocenie TK, styczniowa uchwała SN naruszyła "standard niezależności sądu i niezawisłości sędziego". Piotrowicz wskazał, że sędziowie są "chronieni przed ingerencją i naciskami zewnętrznymi". Z tak nakreślonymi standardami nie sposób pogodzić uchwały SN przyznającej jednym sędziom prawo decydowania, czy inni sędziowie powołani przez prezydenta mają de facto status sędziów - mówił.

Konstytucyjne i traktatowe prawo do sądu wykluczają zatem zmianę statusu sędziego przez akt podustawowy - wskazał.

Jednocześnie sędzia Piotrowicz zaznaczył, że "w przypadku odwołania w treści aktu prawa wewnętrznego do treści aktu prawa UE, to Trybunał Konstytucyjny pozostaje sądem ostatniego słowa stojąc nie tylko na straży konstytucji, ale także na straży traktatów konstytuujących UE".

"Wyrok TK był niedopuszczalny"

Z kolei według trzech sędziów, którzy zgłosili zdania odrębne, poniedziałkowy wyrok TK był niedopuszczalny. "Trybunał w sposób nieuzasadniony w świetle dotychczasowego orzecznictwa uznał uchwalę SN za przepis prawa w rozumieniu konstytucji" - mówił Pszczółkowski. Zdaniem sędziego Kieresa, przyznanie TK prawa do kontroli uchwał SN nie mieści się w określonych w konstytucji relacjach między tymi organami. Także sędzia Wyrembak wskazał, że w tej sprawie Trybunał powinien umorzyć postępowanie.

Jak zaznaczono we wniosku szefa rządu, w sprawie przed Trybunałem chodziło o umożliwioną przez uchwałę trzech Izb SN kompetencję sądów do badania prawidłowości powołania sędziego przez prezydenta oraz do badania procedury prowadzonej przed KRS, która poprzedza to powołanie.

Styczniowa uchwała trzech izb SN

Zgodnie z tą uchwałą trzech Izb SN, nienależyta obsada sądu powszechnego i wojskowego, a także Sądu Najwyższego występuje wtedy, gdy w składzie sędziowskim znajduje się osoba wyłoniona przez KRS w obecnym składzie. W sądzie powszechnym lub wojskowym taka nienależyta obsada sądu może być jednak stwierdzona tylko wówczas, gdy "wadliwość procesu powoływania" takiej osoby na sędziego prowadzi w konkretnych okolicznościach do naruszenia standardu niezawisłości i bezstronności. Jak orzekł SN, uchwała nie ma zastosowania do orzeczeń wydanych przez sądy przed dniem jej podjęcia. Wyjątkiem są orzeczenia Izby Dyscyplinarnej SN - tu uchwała ma zastosowanie bez względu na datę ich wydania.

Według szefa rządu, uchwała ta była niezgodna z konstytucją i regulacjami prawa Unii Europejskiej "z powodu naruszenia w jej treści standardu niezależności sądu i niezawisłości sędziego".

We wniosku wskazano też, że uchwała SN jest w rzeczywistości aktem zmieniającym przepisy prawa obowiązujące w Polsce. Szef rządu podkreślał przy tym, że uchwała SN "nie może być aktem normatywnym zmieniającym konstytucyjne normy określające kompetencje organów państwa, wprowadzającym zasady ich wykonywania i ograniczającym lub warunkującym realizację konsekwencji prawnych" wynikających z prerogatyw Prezydenta RP. Jak zaznaczono, uchwała SN nie może również "wprowadzać jakiejkolwiek nowości normatywnej, zwłaszcza sprzecznej z przepisami Konstytucji RP".

O uznanie uchwały za niekonstytucyjną podczas poniedziałkowej rozprawy przed TK wnosili przedstawiciele Prokuratora Generalnego. Przedstawiciele SN i rzecznika Praw Obywatelskich nie pojawili się na rozprawie. W pisemnych stanowiskach wnosili o umorzenie sprawy przez TK ze względu na - w ich ocenie - niedopuszczalność wydania orzeczenia.

Ze względu na epidemię koronawirusa rozprawa i ogłoszenie wyroku odbyły się bez udziału publiczności i były transmitowane "na żywo" w intrenecie. W TK zachowane były środki bezpieczeństwa. Sędziowie zajmowali miejsca oddalone od siebie i posiadali maseczki ochronne.