Ruch pociągów na linii Warszawa-Katowice przez Częstochowę był wstrzymany przez cztery godziny. Tory zablokował pociąg towarowy PKP Cargo, którego maszynista odmówił wjechania na jeden z rozjazdów. Jak twierdził, nie ufa temu, co pokazuje semafor. Według ustaleń reportera RMF FM, awarie tych urządzeń nie należą w naszym kraju do rzadkości.

O godz. 9.15 maszynista pociągu PKP Cargo jadącego od strony Piotrkowa Trybunalskiego, przed stacją Baby zgłosił wątpliwości, co do wskazań semafora wjazdowego na stację. Zatrzymał pociąg, blokując przejazd innym składom. Uniemożliwił w ten sposób przejechanie 10 pociągom pasażerskim. Ruch był zablokowany przez 4 godziny. Około godziny 13:00 składy ponownie ruszyły w trasę.

Sprawę może przejąć Państwowa Komisja Badania Wypadków Kolejowych

Sprawę wyjaśnia grupa kolejowych ekspertów - przedstawicieli przewoźnika, czyli PKP Cargo, zarządcy torów - PKP PLK oraz obserwatorzy z odpowiadającego za bezpieczeństwo Urzędu Transportu Kolejowego. Jeśli specjaliści nie dojdą do porozumienia, co było przyczyną zamieszania na torach, sprawą zajmie się Państwowa Komisja Badania Wypadków Kolejowych. To, że w komisji nie będzie zgody jest bardzo prawdopodobne. Przedstawiciele PKP Cargo utrzymują, że to semafor miał awarię, zarządca torów twierdzi zaś, że urządzenie nie mogło wskazywać zmiany kierunku jazdy, a więc to maszynista musiał jednak coś pomylić.

W rozmowie z szefem Związku Zawodowego Maszynistów Leszkiem Miętkiem maszynista pociągu towarowego przekazał, że pierwszy z semaforów informował, że przy wjeździe na stację Baby będzie można jechać z maksymalną prędkością. Kolejny mówił jednak coś innego - semafor nakazywał zmniejszenie prędkości do 40 km/h. Jest to ewidentny błąd w systemie sygnalizacji, dlatego maszynista zatrzymał pociąg. Zdaniem Leszka Miętka, podobne awarie zdarzają się na kolei nagminnie. Mam pół kartonu doniesień maszynistów o podobnych wydarzeniach - mówi związkowiec.

Maszynista postąpił słusznie - mówi w rozmowie z dziennikarzem RMF FM Maciej Domański z Urzędu Transportu Kolejowego. Jeśli chodzi o sygnał wątpliwy, bo tak to jest nazywane, to należy taki sygnał traktować jako sygnał STOP. Jeśli on widział przed sobą wątpliwy sygnał, zachował się prawidłowo. Każde inne zachowanie byłoby niezgodne z regulaminem - wyjaśnił Domański.

Sytuacja była groźniejsza, niż twierdzi PKP PLK

Rzecznik PKP Cargo twierdzi, że sytuacja była groźniejsza, niż przedstawia to zarządca torów. Według niego, pierwszy semafor pokazywał: "jedź z pełną prędkością", a drugi nakazywał zwolnić do 40 km/h i zmienić tor na sąsiedni. Zdaniem Cargo, to absolutnie niedopuszczalna sytuacja, ale zarządca torów - PKP PLK - bagatelizuje problem. Rzecznik półki Krzysztof Łańcucki twierdzi, że skoro drugi z semaforów zezwalał na jazdę z mniejszą prędkością, niż maszynista się spodziewał, to ta sytuacja wręcz zwiększyła poziom bezpieczeństwa. Na pytania, jak pociąg miałby zwolnić z dozwolonych 100 km/h do 40 km/h, odpowiada, że przecież maszynista widzi semafor z daleka.

Awarie na kolei to już polska plaga

Według Związku Zawodowego Maszynistów, awarie urządzeń sterowania ruchem są w naszym kraju bardzo częste. Nie ma niestety ogólnopolskich statystyk, które pokazałyby, na ile poważny jest to problem. Nawet w wewnętrznych raportach zarządcy torów nie ma takich informacji, bo nie wszędzie są komputery, które je zbierają - twierdzi jeden z ekspertów.

Mamy więc tylko szczątkowe dane, które i tak są niepokojące. Na przykład na odcinku pod Szczekocinami, gdzie 3 marca doszło do tragicznej katastrofy, w ciągu 3 ostatnich miesięcy doszło aż do 65 różnych awarii. Wśród nich były też uszkodzenia semaforów. To właśnie wtedy stosowany jest tzw. sygnał zastępczy, który włączono także obu maszynistom pod Szczekocinami.

W Babach rok temu pociąg uderzył w nasyp. Zginęły dwie osoby

Pociąg zablokował tory w Łódzkiem między Piotrkowem Trybunalskim a Babami. To właśnie w Babach w sierpniu zeszłego roku doszło do groźnego wypadku na torach. Pociąg TLK z nadmierną prędkością przejechał przez przejazd, lokomotywa uderzyła w nasyp i przewróciła na bok. Zginęły wtedy dwie osoby, a 81 zostało poszkodowanych. Prokuratura stwierdziła, że pociąg jechał za szybko, ale nie wykluczyła wady materiałowej i technologicznej torowiska. A także wady urządzenia rozjazdowego, które miało zmienić tor poruszania się pociągu.