Bombowce rosyjskiej armii nieustannie bombardują zator lodowy na Lenie. Mimo to już tylko kilkanaście centymetrów brakuje do zalania Jakucka na Syberii przez wezbrane wody rzeki. Przy umacnianiu i podwyższaniu wałów powodziowych pracuje tysiące żołnierzy, strażaków i ochotników. Na Syberii w ciągu ostatniego tygodnia, z powodu powodzi swoje domy musiały opuścić dziesiątki tysięcy osób.

Ratownicy i wolontariusze pracujący przy umacnianiu wałów już nie zadają sobie pytania - czy Jakuck zostanie zalany. Stosowniejszym pytaniem jest - kiedy i jakie będą straty? Według ministerstwa do spraw sytuacji nadzwyczajnych, na odcinku kilku kilometrów udało się nadbudować wały do wysokości przekraczającej 9 metrów. Jednak to wciąż za mało. Woda przybiera w tempie od 5 do 7 centymetrów na godzinę. W miejscach niezabezpieczonych brakuje już niespełna 15 centymetrów do przekroczenia stanu alarmowego. Mer miasta wezwał mieszkańców do zachowania spokoju, zapewniając, że centrum miasta położone jest na tyle wysoko, aby uchronić się przed żywiołem. Jednak atmosfera daleka jest od spokoju, sklepy zostały opróżnione z wody pitnej, masła, mąki i innych podstawowych produktów spożywczych. Kiedy służby ratownicze zaczęły ewakuować zagrożonych mieszkańców. Pewna starsza kobieta przytwierdziła się łańcuchem do łóżka, odmawiając opuszczenia domu. Aby ją jednak ewakuować wezwano helikopter, który zabrał zdesperowaną kobietę wraz z łóżkiem. Jakuck może w każdej chwili podzielić los Lenska i innej całkowicie zalanej miejscowości - Olekmińska. W pierwszym z tych miast powódź całkowicie zniszczyła prawie 3,5 tysiąca domów, drugie tyle nie nadaje się do zamieszkania. Powodzie na Lenie spowodowane zostały przez potężne zatory lodowe. Dodatkowo sytuację pogarszają padające od kilku dni ulewne deszcze. Posłuchaj relacji korespondenta RMF FM, Andrzeja Zauchy:

foto EPA

15:10