Londyński Scotland Yard stracił możliwość reperowania swojego budżetu. W ciągu tylko ostatnich 6 lat policja pozyskała miliard funtów na swoją działalność, ale możliwość zarobku się skończyła. Komentatorzy zauważają, że nie da się tak improwizować bez końca.

Jak wszystkie inne służby publiczne Scotland Yard stał się ofiarą cięć budżetowych brytyjskiego rządu. Od 2010 roku policja musiała wygospodarować 600 milionów funtów oszczędności.

Początkowo nie wydawało się to trudne. Scotland Yard był właścicielem wielu atrakcyjnych nieruchomości. Niektóre z nich znajdowały się w centralnej dzielnicy Londynu. Na przykład swoją byłą główną kwaterę policja sprzedała za 370 milionów funtów inwestorom z Abu Dhabi.

Do tego pakietu nieruchomości dołączyły także nieużywane już stare komisariaty, które często drogą licytacji udostępniano deweloperom. Oni z kolei przekształcali je w luksusowe apartamentowce. Na konto policji spływały miliony.

To źródło dochodu się jednak skończyło - po prostu Scotland Yard nie ma już nic do sprzedania. Może jedynie zacisnąć pasa.

Jak podkreślił jego rzecznik, obecnie ze względów oszczędnościowych policjanci muszą jednocześnie wykonywać wiele zadań na raz. To zmniejsza efektywność Scotland Yardu i wpływa negatywnie na bezpieczeństwo londyńczyków. Komentatorzy zauważają, że taka drakońska dyscyplina jest jednym sposobem uniknięcia najgorszego scenariusza - przymusowych zwolnień.

(j.)