52 osoby zatrzymano w czasie rozpędzania wczorajszej manifestacji w Mińsku – podała białoruska milicja. MSW twierdzi, że w starciach ranny został jeden z demonstrantów i 8 milicjantów.

Nasilają się także represje wobec protestujących przeciwko władzy. Ze szpitala zabrano i odwieziono do aresztu dziennikarza rosyjskiej telewizji ORT Pawła Szeremieta – taką informację podał portal internetowy „Biełorusskij Partizan”. Wcześniej dziennikarz w wywiadzie dla Radia dla Białorusi ocenił, że sobotnie rozpędzenie demonstracji było „najbardziej brutalną akcją władz białoruskich w ostatnich latach”. Dodał też, że władze nie powstrzymają się przed zakrojonymi na szeroką skalę represjami.

Demokratyczna opozycja podaje, że zatrzymanych zostało kilkadziesiąt osób. Według centrum obrony praw człowieka „Wiasna”, zatrzymano około stu osób. Według innych źródeł, aresztowanych zostało nawet tysiąc osób. Rzecznik Aleksandra Milinkiewicza informuje z kolei, że w czasie starć rannych zostało kilkunastu protestujących.

Lider opozycji Aleksander Milinkiewicz ocenia, że zatrzymanych może być w sumie kilkaset osób. Tłumaczy jednak, że ostatnie wydarzenia to psychologiczne zwycięstwo opozycji. - Teraz nie możemy obalić władzy białoruskiej, znacznie ją osłabiliśmy - mówi. Świadczy o tym – jego zdaniem – chociażby to, że władza pozwoliła miasteczku namiotowemu trwać przez kilka dni.

Mińskie areszty są już przepełnione. W związku z tym część zatrzymanych przewieziono do aresztu w miejscowości Żodino. Jest wśród nich opozycyjny kandydat na prezydenta Aleksander Kozulin. We wczorajszym wiecu wzięło udział około 7 tysięcy osób.

Rozprawy przeciwko zatrzymanym mają się zacząć już jutro. MSW natomiast wszczęło już sprawę karną z paragrafu o organizację i udział „w grupowych działaniach naruszających porządek publiczny”. Wśród sądzonych prawdopodbnie będzie były ambasador Polski na Białorusi oraz polska dziennikarka - zostali oni zatrzymani w piątek podczas intewencji milicji na Placu Październikowym. Z Mińska relacjonuje nasz specjalny wysłannik Piotr Sadziński. Posłuchaj:

A reżimowa białoruska telewizja oskarżyła Unię Europejską, a w szczególności Polskę o instruowanie opozycji co do „zamieszek na ulicach stolicy”. Jednak na ekranach białoruskich telewizorów nie można zobaczyć bicia demonstrantów.

Zachodnie kraje strofuje także rzecznik białoruskiego resortu dyplomacji. Usilnie radzimy USA i Unii Europejskiej, by stosowały jednakowe dla wszystkich normy oceny działania organów ochrony prawa zarówno na Białorusi, jak i we własnych krajach - napisał w liście rzecznik MSZ. Zasugerował, że w tym samym czasie, kiedy dochodzi do niepokojów w Mińsku, w Paryżu policja ostro tłumi antyrządowe manifestacje.