Zwolennicy opozycji od rana gromadzą się w centrum Mińska. Niestety milicja nie zezwala im na wejście na Plac Październikowy, gdzie ma się odbyć zaplanowany przez Aleksandra Milinkiewicza wiec.

Na parkingu za Pałacem Republiki ustawiły się zaś milicyjne furgonetki do przewożenia zatrzymanych. Milicja, jako oficjalny powód otoczenia Placu, podała nie dzisiejszy wiec, ale demontaż znajdującego się tam lodowiska.

W nocy funkcjonariusze pałkami odpychali nawet tych, którzy przyszli na miejsce tylko złożyć kwiaty w miejscu, gdzie przez 4 dni i 5 nocy istniało miasteczko namiotowe.

Po tym, jak jednostki specjalne białoruskiej milicji zlikwidowały miasteczko namiotowe na Placu Październikowym w Mińsku, posypały się słowa potępienia. Zaniepokojona jest Ukraina, która apeluje o zapewnienie Białorusinom prawa do wolności zgromadzeń. Jednak kilkaset osób zostało zatrzymanych, 274 skazano w mińskich sądach. Oskarżono je o udział w nielegalnym zgromadzeniu - grozi za to od 5 do 15 dni więzienia.

Od początku tygodnia na Białorusi zatrzymano także 22 dziennikarzy – poinformowała organizacja „Reporterzy bez Granic”. Określiła ona postępowanie białoruskich władz jako „bezprecedensowe pogwałcenie swobody wykonywania zawodu dziennikarza” i wezwała do zwolnienia wszystkich niezależnych reporterów.

Mimo to Aleksander Milinkiewicz nie odwołał zaplanowanej na dziś wielkiej manifestacji z okazji 88. rocznicy proklamowania Białoruskiej Republiki Ludowej, pierwszego w historii państwa białoruskiego.

Dzisiejsza manifestacja jest być może pierwszym etapem długiej walki z reżimem, jakiej podjąć się chce białoruska opozycja. Aleksander Milinkiewicz zamierza powołać „Ruch za Wolność”, który ma skupiać wszystkich tych, którym los Białorusi nie jest obojętny. - Z naszej strony będzie inicjatywa poszerzenia naszej koalicji do prawdziwego ruchu, bo to prawie już się stało - mówi białoruski opozycjonista. Wiadomo jednak, że nie będzie to łatwe – najważniejsze jest bowiem, by przełamać strach.

Odpowiedzią na akcję milicji i służb specjalnych były także sankcje ze strony Unii Europejskiej i Stanów Zjednoczonych, których wprowadzenie natychmiast potępiło białoruskie MSW. Władze w Mińsku zagroziły podjęciem własnych kroków. - Decyzja podjęcia sankcji oznacza, że neguje się prawo obywateli białoruskich życia w ich kraju zgodnie z ich wyborem, a nie kogokolwiek innego. Białoruś rezerwuje sobie prawo odpowiedzi na te posunięcia - głosi komunikat resortu.

Przypomnijmy. UE postanowiła wpisać Aleksandra Łukaszenkę na listę osób niepożądanych na terenie wspólnoty. Zakaz dotyczy także 6 przedstawicieli reżimu w Mińsku. Nie są wykluczone także sankcje ekonomiczne. Podobną odpowiedź zapowiedział Waszyngton.