Macedonia oskarża państwa zachodnie o bierność wobec ataków albańskich separatystów. W opinii premiera Ljubczo Georgiewskiego, Stany Zjednoczone i Niemcy unikają zdecydowanych działań wobec Albańczyków, którzy od kilku tygodni dokonują ataków na terytoria znajdujące się w północno - wschodniej Macedonii. Tymczasem w Tetovie wprowadzona została godzina policyjna.

Władze w Skopje ogłosiły mobilizację swoich wojsk. Armia ma stawić czoła albańskim separatystom, atakującym północno - wschodnie pogranicze tego kraju. Decyzja macedońskich władz nastąpiła w kilka godzin po zakończeniu kilkutysięcznej demonstracji w Skopje. Krzycząc "precz z rządem" i wymachując czerwonymi kartkami, jej uczestnicy żądali od władz rozpoczęcia bardziej zdecydowanych działań przeciwko albańskim bojówkom. Była to pierwsza tego typu manifestacja od czasu rozpoczęcia starć macedońskiej policji i wojska z Albańczykami na początku miesiąca. W ostatnich dniach potyczki przybrały na sile, kiedy separatyści podeszli bliżej granicy i za pomocą artylerii rozpoczęli ostrzał miasteczka Tetowo. Kryzys w Macedonii wywołał międzynarodowe obawy co do wybuchu nowej bałkańskiej wojny, w którą wciągnięte mogłaby zostać Grecja, Albania, Jugosławia a nawet Bułgaria.

Dzisiaj z nastaniem świtu macedońskie siły bezpieczeństwa wznowiły ostrzał wzgórz wokół Tetova. Tereny te przed pięcioma dniami zajęli albańscy rebelianci. Wczoraj władze w Skopje stwierdziły wprawdzie, że Albańczycy zostali zmuszeni do odwrotu, jednak w nocy powrócili na swe pozycje. Albańscy ekstremiści wypowiedzieli wojnę macedońskiemu państwu. Wezwali wszystkich swoich rodaków do powstania przeciwko władzom w Skopje, zwrócili się też z apelem do żołnierzy narodowości albańskiej służących w macedońskiej armii i policji.Rzecznik rządu Macedonii Antonio Milosovski powiedział, że następne kilka dni będzie miało kluczowe znaczenie dla przyszłości kraju: "Oczekujemy, że jeszcze w tym tygodniu problem zostanie rozwiązany z pomocą ze strony NATO i sił KFOR stacjonujących w Kosowie". Tymczasem wczoraj, już czwarty dzień z rzędu trwały walki wokół Tetowa, największego skupiska Albańczyków w Macedonii. Specjalne jednostki macedońskiej policji przypuściły szturm na wzgórza zajmowane przez albańskich partyzantów. Według macedońskich władz, partyzanci wycofali się ze swoich pozycji, ale świadkowie twierdzą, że w rejonie Tetova ciągle słychać strzały. Oddziały macedońskiego MSW wczoraj od świtu ostrzeliwały wzgórza wokół Tetova. Moździerze i ciężkie karabiny maszynowe Macedończycy rozmieścili w położonej w kotlinie starej dzielnicy Tetova - Kotluku, a także bardziej na północy, przy głównej drodze prowadzącej do Kosowa, oddalonego o około 25 km. Dwustutysięczne Tetovo, drugie co do wielkości miasta Macedonii, wyglądało wczoraj jak wymarłe. Wszystkie sklepy były zamknięte, a ludzie nie wychodzili z domów. Wcześniej w pobliżu ogarniętego walkami Tetova rozbił się macedoński śmigłowiec wojskowy. Zginęła jedna osoba, a pięć zostało rannych - potwierdził rzecznik armii macedońskiej Blagoja Markovski. Nie wiadomo, czy był to nieszczęśliwy wypadek, czy też maszynę zestrzelili Albańczycy. Wiadomość tę podała prywatna telewizja Sitel. Helikopter, który przewoził żołnierzy i policjantów, rozbił się podczas lądowania, gdy silny podmuch wiatru rzucił go na słup. Do wypadku doszło w pobliżu miejscowości Popova Sapka, kurortu narciarskiego pod Tetovem.

Nie tylko Tetovo...

Niespokojnie było też wczoraj na innych terenach zamieszkanych przez Albańczyków - w strefie buforowej w Serbii, na pograniczu Kosowa. Albańscy partyzanci zerwali zawieszenie broni podpisane z władzami w Belgradzie i zaatakowali posterunek policyjny we wsi Bujić oraz jeden z patroli. Dodatkowo nastroje podgrzał 5 tysięczny wiec Albańczyków w Preszewie - największym mieście tego rejonu. Protestowali oni przeciwko wkroczeniu jugosłowiańskiej armii do południowej części strefy. Wysoki komisarz ONZ do spraw uchodźców Ruud Lubbers ostrzegł, że walki na pograniczu Macedonii, Kosowa i Serbii mogą przerodzić się w kolejna wojnę bałkańską.Według władz macedońskich partyzantów ciągle przybywa. Ocenia się, że jest już ich około 500. W ciągu tych czterech dni rannych zostało co najmniej 25 osób, w tym 15 policjantów. Nie wiadomo jakie są straty wśród partyzantów. Ekstremiści albańscy domagają się przekształcenia Macedonii w państwo dwu-narodowe. Władze tego kraju oraz społeczność międzynarodowa nie chcą się na to zgodzić. Macedoński premier przyznał wczoraj, że możliwe jest rozszerzenie koalicji rządzącej o więcej ugrupowań albańskich.

Chronić wszystkich cywilów

Społeczność międzynarodowa jest poważnie zaniepokojona trwającymi od miesiąca starciami w Macedonii. NATO jednak nie zdecydowało się na wysłanie tam wojsk, ograniczając się jedynie do wzmocnienia patroli sił pokojowych KFOR na granicy Kosowa z Macedonią. Wczoraj macedoński minister spraw zagranicznych Srdjan Kerim zażądał zwiększenia aktywności KFOR na granicy. Podczas wizyty w Ankarze szef macedońskiej dyplomacji oświadczył, że siły pokojowe "nie powinny dopuścić, by obecna sytuacja w Kosowie stała się źródłem niestabilności dla całych Bałkanów". "Siły międzynarodowe powinny chronić nie tylko życie Albańczyków, lecz także Turków, Serbów i innych wspólnot. KFOR powinien odgrywać aktywniejszą rolę po kosowskiej stronie granicy" - ocenił Kerim.

foto EPA

20:00