Sprawca wczorajszego fałszywego alarmu w Tatrach trafił na leczenie w zakładzie psychiatrycznym. Mężczyzna zadzwonił do TOPR-u i poinformował, że wraz z przyjaciółmi został przysypany lawiną pod Rysami.

Sprawca wczorajszego fałszywego alarmu w Tatrach trafił na leczenie w zakładzie psychiatrycznym. Mężczyzna zadzwonił do TOPR-u i poinformował, że wraz z przyjaciółmi został przysypany lawiną pod Rysami.
Do lotu przygotowywany był śmigłowiec ratunkowy (zdj. ilustracyjne) /Maciej Pałahicki /RMF FM

Mieszkaniec Raciborza zadzwonił wczoraj po godz. 5 nad ranem na numer alarmowy TOPR. Poinformował, że wraz z grupą przyjaciół został przysypany lawiną pod Rysami.

Natychmiast wszczęto odpowiednie procedury i nawet mimo panujących ciemności do lotu przygotowywany był śmigłowiec ratunkowy. Na miejsce udał się także ratownik dyżurny ze schroniska nad Morskim Okiem. Po kilkudziesięciu minutach i kolejnych weryfikacjach, okazało się, że zgłaszający nie jest pod Rysami, a w swoim łóżku w Raciborzu.

Już wczoraj o tym incydencie została powiadomiona policja w Raciborzu. Dostałem dzisiaj informację, że rodzina tego mężczyzny przewiozła go na leczenie w zakładzie zamkniętym - mówi naczelnik TOPR Jan Krzysztof. Nawet ze zgłoszenia, które potem przesłuchałem, można było wywnioskować, że ma ewidentne problemy psychiczne - dodaje.

W tej sytuacji ratownicy zastanawiają się, czy wyciągać jakieś konsekwencje wobec sprawcy fałszywego alarmu.

(mpw)