Wyjątkowo kiepski "żart" postawił nad ranem na nogi cały TOPR. Jak dowiedział się reporter RMF FM Maciej Pałahicki, do ratowników zadzwonił mężczyzna twierdzący, że wraz z przyjaciółmi został przysypany przez lawinę. Ruszyła akcja ratunkowa. Ostatecznie jednak okazało się, że alarm był fałszywy…

Wyjątkowo kiepski "żart" postawił nad ranem na nogi cały TOPR. Jak dowiedział się reporter RMF FM Maciej Pałahicki, do ratowników zadzwonił mężczyzna twierdzący, że wraz z przyjaciółmi został przysypany przez lawinę. Ruszyła akcja ratunkowa. Ostatecznie jednak okazało się, że alarm był fałszywy…
​Po piątej nad ranem na numer alarmowy TOPR-u zadzwonił mężczyzna, który twierdził, że wraz z grupą przyjaciół został przysypany przez lawinę pod Rysami (zdjęcie ilustracyjne) /Maciej Pałahicki /Archiwum RMF FM

Po piątej nad ranem na numer alarmowy TOPR-u zadzwonił mężczyzna, który twierdził, że wraz z grupą przyjaciół został przysypany przez lawinę pod Rysami.

Natychmiast rozpoczęła się akcja: na nogi postawiono niemal wszystkich ratowników, mimo ciemności przygotowywano do lotu śmigłowiec. Na miejsce wyruszył ratownik dyżurny z Morskiego Oka.

Po mniej więcej 20 minutach toprowcom udało się jeszcze raz dodzwonić do zgłaszającego, chcieli dopytać o szczegóły lokalizacji. Wtedy jednak okazało się, że mężczyzna nie potrafi ich podać, co więcej, wiele informacji mu się "myli".

Ratownicy nabrali podejrzeń, że to fałszywy alarm. Po kolejnych rozmowach, niemal godzinę po zgłoszeniu, mężczyzna przyznał się, że nie jest pod lawiną, a... w swoim łóżku w Raciborzu.

Toprowcy - jak ustalił nasz dziennikarz Michał Rodak - nie wykluczają zgłoszenia sprawy na policję. Decyzja zapadnie w poniedziałek.


(e, MRod)