Podsłuch w warszawskiej restauracji, odkryty 1 kwietnia przez Służbę Kontrwywiadu Wojskowego, działał kilka miesięcy, był aktywny, był nielegalny i nie należał do żadnej z polskich służb - poinformowali posłowie sejmowej komisji ds. służb specjalnych. Posłowie spotkali się z szefem Służby Kontrwywiadu Wojskowego płk. Piotrem Pytlem.

Urządzenie do nagrywania obrazu i dźwięku SKW znalazła przed wspólnym spotkaniem szefa MON z minister obrony Holandii. Prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie pozyskania znalezionych tam urządzeń.

To nie był legalny podsłuch - możemy powiedzieć, że żadna z naszych służb w tym nie uczestniczyła - powiedział Marek Biernacki (PO). Był to podsłuch aktywny w momencie przyjazdu delegacji szefa MON - podkreślił Biernacki.

Przewodniczący zaznaczył, że gdyby był to monitoring pracy kelnerów, to przed takim spotkaniem, jak spotkanie Tomasza Siemoniaka z minister obrony Holandii Jeanine Hennis-Plasschaert, właściciele powinni o tym poinformować gości. Spotykamy się z tym, że w restauracjach jest monitoring, ale umieszczony tak, że wszyscy odwiedzający wiedzą, gdzie on jest, że jest dla bezpieczeństwa i pilnowania porządku w takiej restauracji - podkreślił Biernacki.

Co innego kamera, która jest schowana - ciekawe, czy wszyscy bywalcy Różanej są szczęśliwi z powodu tego, że być może byli nagrywani w tej restauracji - nie tylko wizyjnie, ale też fonicznie - mówił. Chyba nikt nie byłby zadowolony, nie wiedząc o tym - dodał.

"To nie był przypadek"

Wiceprzewodniczący komisji Stanisław Wziątek (SLD) powiedział, że tak zamontowany podsłuch mógł wskazywać na to, że nie jest to dzieło przypadku. Czas zamontowania tych urządzeń, przygotowanie pomieszczeń, żeby osoby przebywające w nich mogły być bardzo dokładnie podsłuchane, wskazują, że to na pewno nie było przypadkiem - wyjaśnił.

Zaznaczył, że nie wierzy w wersję, że miała to być instalacja do obserwacji pracy kelnerów. Jestem przekonany, że na nośnikach, które zostały zatrzymane, będzie można znaleźć wcześniejsze nagrania. To będzie rzutowało na wyjaśnienie tej sprawy, szczegółowe informacje będzie mogła przedstawić prokuratura, która jest gospodarzem postępowania i materiałów - powiedział.

Przypomniał, że Służba Kontrwywiadu Wojskowego nie mogła zajmować się tymi przejętymi materiałami, bo nie ma takich kompetencji - restauracja to teren cywilny. 

"Komu te informacje mogły zostać przekazane? Nie jesteśmy w stanie w tej chwili odpowiedzieć"

Zdaniem Wziątka montaż podsłuchu najprawdopodobniej musiał się odbyć za zgoda właścicieli. Natomiast komu te informacje mogły zostać przekazane, to są znaki zapytania, na które nie jesteśmy w stanie w tej chwili odpowiedzieć - zaznaczył Wziątek. W jego ocenie nie był to legalny podsłuch, czy monitoring - nagrywano również dźwięk i urządzenie było ukryte, a instalacja była "wprost przygotowana pod konkretne spotkania".

Wiceprzewodniczący zaznaczył, że znany jest czas od zamontowania podsłuchu do jego wykrycia. Pytany, czy chodzi o lata, miesiące, czy tygodnie odparł - "To nie był długi okres".

Według Marka Opioły (PiS) podsłuch nie działał przez lata, "raczej miesiące", ale zaznaczył, że to prokuratura jest gospodarzem postępowania. SKW sprawę przekazała policji, ponieważ był to obiekt cywilny - przypomniał Opioła.

Zaznaczył, że komisja w maju zaprosi na posiedzenie prokuratorów zajmujących się podsłuchami. Chcemy dokończyć sprawę związaną z aferą podsłuchową, a to się wpisuje w tę aferę - ocenił poseł PiS. Trudno w tej chwili ocenić, czy tak jest, czy sprawy Różanej i dwóch innych restauracji się wiążą - zapytamy prokuratury - dodał.

Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga prowadzi śledztwo w sprawie podsłuchów w dwóch innych warszawskich lokalach gastronomicznych, opisanych w ub.r. przez "Wprost". Dotychczas śledczy ustalili, że od lipca 2013 r. podsłuchano kilkadziesiąt osób z kręgu polityki, biznesu oraz byłych i obecnych funkcjonariuszy publicznych. W tamtej sprawie zarzuty postawiono czterem osobom.

W śledztwie prokuratorskim dotyczącym "Różanej" badane będą nośniki danych, w tym komputery zabezpieczone w tej restauracji oraz urządzenia podsłuchowe. Według prokuratury nic nie wskazywało, aby podsłuch założono specjalnie na spotkanie Siemoniaka.

(mpw)