Wysyłanie dwóch karetek pod ten sam adres i długie oczekiwania na połączenie. Po likwidacji dyspozytorni w Elblągu w regionie często dochodzi do takich wpadek. Od czterech miesięcy to Olsztyn decyduje o wysyłaniu pogotowia. Nie radzi sobie jednak ze zgłoszeniami.



Radni Elbląga uważają, że miasto powinno mieć własną dyspozytornię pogotowia. Będą apelować do wojewody o jej przywrócenie. Po przekazaniu zgłoszeń Olsztynowi, system nie spełnia ich zdaniem swojej roli. 

Sami ratownicy również przyznają, że nowe rozwiązanie ma wiele wad. Dzwoniąc po karetkę, trzeba czekać na połączenie nawet siedem minut. Nie bez powodu, ponieważ pięciu dyspozytorów z Olsztyna musi odbierać telefony z całego województwa. To jednak nie jedyny problem. Zdarzają się sytuacje, że dwie karetki jadą pod jeden adres - przyznaje koordynator Działu Ratownictwa Medycznego Wojewódzkiego Szpitala w Elblągu Michał Missan.

"To może się skończyć tragicznie"

Nowy system źle oceniają też mieszkańcy. To jest w ogóle nielogiczne, żeby karetkę ściągać przez Olsztyn, jak mamy w Elblągu dużą sieć telefonów - mówi reporterowi RMF FM jeden z mieszkańców Elbląga.

Córka jest chora, ja potrzebuję pomocy. Do Olsztyna będę dzwoniła po karetkę? To nie jest dobry pomysł - dodaje zmartwiona kobieta. Jestem zaniepokojona tą sytuacją i nie chciałabym być w sytuacji, kiedy dzwonię po pogotowie i czekam długo na przyjazd karetki, co może skończyć się tragicznie - tłumaczy inna rozmówczyni naszego dziennikarza.

Jak dowiedział się reporter RMF FM, od grudnia w Olsztynie pracować będzie już sześciu dyspozytorów. Jest więc szansa, że na połączenie trzeba będzie czekać krócej. Mimo to władze Elbląga będą interweniować u wojewody.