Wojewoda małopolski Jerzy Miller złożył do prokuratury doniesienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa w sprawie spóźnionego przyjazdu karetki do chorej w Skrzypnem na Podhalu. Ambulans dojechał do kobiety po 40 minutach, choć do pokonania miał zaledwie 19 km. Osiemdziesięciolatka zmarła.
Jak poinformowała rzeczniczka wojewody Monika Frenkiel, pismo zostało wysłane do Prokuratury Rejonowej w Nowym Targu. Śledczy ustalą, czy przyczyną opóźnienia dojazdu karetki były błędy załogi ambulansu, czy też były to przyczyny techniczne, związane z problemem z łącznością w górskim terenie.
Jednak jeszcze zanim wojewoda złożył zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa, nowotarska prokuratura wszczęła postępowanie wyjaśniające. Sprawa dotyczy wydarzeń sprzed dwóch tygodni. Rodzina ze Skrzypnego na Podhalu wezwała karetkę do chorej kobiety. Wszystkie najbliższe zespoły ratownictwa medycznego w rejonie Nowego Targu były zajęte, więc dyspozytor posłał do niej karetkę z Zakopanego - sąsiedniego rejonu.
Karetka dojechała na miejsce po 40 minutach. W tym czasie potrzebująca pomocy zmarła. Zespół ambulansu tłumaczył, że kierowca nie mógł trafić pod wskazany adres, bo nie znał terenu i miał problem z nawigacją i łącznością.
W ubiegłym tygodniu wojewoda poprosił o wyjaśnienia Krakowskie Pogotowie Ratunkowe oraz dyrekcję szpitala powiatowego im. dr. Tytusa Chałubińskiego w Zakopanem. W ocenie Jerzego Millera główną przyczyną opóźnienia w dojeździe karetki był brak wiedzy załogi ambulansu na temat podstawowych zasad funkcjonowania zespołów ratownictwa medycznego i brak umiejętności w posługiwaniu się sprzętem teleinformatycznym. Poza tym, zdaniem wojewody, zespół karetki nie zastosował się do nowych zasad współpracy z dyspozytorami. Tydzień wcześniej zmieniły się bowiem zasady wysyłania karetek pogotowia do potrzebujących. Obecnie Kraków i 12 małopolskich powiatów jest obsługiwanych przez jedną - zamiast 13 - dyspozytornię pogotowia ratunkowego. W związku z tym istniały podejrzenia, że opóźnienie przyjazdu karetki do Skrzypna miało związek z nieznajomością nowych zasad postępowania.
Nie pomógł fakt, że karetki w Małopolsce wyposażone są w nowoczesny system nawigacji. Zdaniem załogi tego konkretnego ambulansu, sprzęt zawodzi i w górskim terenie traci zasięg.
Ze wstępnych ustaleń prokuratury wynika, że karetka nie mogła trafić pod wskazany adres, błądząc w innej części wsi. W końcu mieszkańcy wskazali kierowcy drogę.