Zbigniew Sobotka, b. wiceszef MSWiA, zamieszany w aferę starachowicką, zostanie dziś przesłuchany przez prokuraturę w Kielcach jako podejrzany. Jak doszło do tego, że jedna z kluczowych postaci w państwie stanie przed prokuraturą? Oto historia pewnego przecieku.

Najpierw prokurator postawi Sobotce zarzuty, a następnie zacznie się długie odpytywanie. Może ono potrwać kilka godzin i niewykluczone, że nie zostanie zakończone w ciągu jednego dnia.

Możliwe też, że dojdzie później do konfrontacji z komendantem głównym policji, generałem Antonim Kowalczykiem. Na pewno nie dowiemy się dziś niczego nowego, chyba że znów coś przecieknie...

Na początku lipca w mediach pojawia się zapis rozmowy telefonicznej, podczas której poseł Andrzej Jagiełło informuje swoich kolegów z lokalnych organów SLD, że przeciwko nim i powiązanym z nimi gangsterom CBŚ planuje akcję. W rozmowie pada nazwisko Zbigniewa Sobotki. Wiceminister idzie na urlop.

Później w prokuraturze Jagiełło obciąża swego kolegę, posła Długosza, który miał te informacje słyszeć od wiceszefa MSWiA i powtórzyć je Jagielle. Długosz obciąża Jagiełłę. Jednocześnie obaj mówią, że Sobotka jest niewinny.

Z 2-miesięcznego urlopu, do pracy w MSWiA próbuje wrócić sam Sobotka. Na arenę wkracza jednak minister sprawiedliwości Grzegorz Kurczuk i mówi, że Sobotka wracać nie powinien, bo interesuje się nim prokuratura.

Kolejny zawodnik tej gry, szef MSWiA, Krzysztof Janik ustępuje i zmienia zdanie co do powrotu swego współpracownika. Cały czas zapewnia jednak, że ufa swemu wiceministrowi.

30 września kielecka prokuratura występuje o zgodę na uchylenie immunitetu wiceministra czyli na postawienie zarzutów. 3 października Sobotka rezygnuje z funkcji wiceszefa MSWiA.

W sprawie zeznają "grube ryby", m.in. szef policji Antoni Kowalczyk. Po zeznaniach gazety piszą, że komendant kłamał: najpierw mówił, że nic nie mówił Sobotce o planach CBŚ, później przyznał, że coś jednak powiedział. Dzień po ujawnieniu tych rewelacji, tę wersję potwierdza także minister sprawiedliwości.

To z kolei sprawia, że można mówić o – już całkowicie otwartym – konflikcie między Kurczukiem a Janikiem. Sprawa dzieli SLD. Rozgrywka między "Kurczukantami" i "Janikersami" przybiera na sile.

Kowalczyk przez kilka dni tłumaczy się, że nic nie mówił Sobotce, ale w uzasadnieniu wniosku o uchylenie immunitetu b. wiceszefowi MSWiA – który również przeciekł do prasy – prokurator z Kielc obciąża Sobotkę i Kowalczyka.

W ubiegły czwartek Sobotka zrzeka się immunitetu poselskiego i nadal twierdzi, że z całą sprawą nie miał nic wspólnego: Jeżeli takie są właśnie zarzuty i dowody prokuratury, to cała sprawa jest zarówno śmieszna, jak i tragiczna. Czy rzeczywiście, tego dowiemy się w najbliższych dniach.

10:15