W sytuacji takiej, w jakiej znalazło się SLD 2 lata po wyborach, walka trwać musi - tak Lech Kaczyński komentuje dla RMF konflikt Grzegorza Kurczuka z MSWiA. Czemu to (...) ma służyć, odpowiedź leży w rękach min. Kurczuka - uważa b. minister sprawiedliwości.

Tomasz Skory: Czy pan rozumie, co dzieje się między Ministerstwem Sprawiedliwości, MSWiA, komendantem głównym policji i SLD?

Lech Kaczyński: Przede wszystkim to są kolejne podejrzenia dotyczące bardzo wysokich funkcjonariuszy państwowych, szczególnie groźna jest sprawa z komendantem policji. Oczywiście, o ile to prawda, bo ja tego przesądzić żadną miarą nie mogę, ale jeśli to nieprawda, to w takim razie – prowokacja i to prowokacja na bardzo niebezpieczną skalę.

Tomasz Skory: I na bardzo wysokim szczeblu. Prowokacja ministra sprawiedliwości przeciwko komendantowi głównemu?

Lech Kaczyński: Nie znam tutaj faktów, nie znam materiałów ze śledztwa, nie mogę się w tej sprawie jednoznacznie wypowiadać, natomiast w tej chwili dużo wskazuje, że istotnie są różnice w zeznaniach, a to by był kolejny dowód, bo trzeba sobie powiedzieć, że tego rodzaju sprawy się zbanalizowały. Jak działa administracja Leszka Millera, tak można powiedzieć najszerzej, ponieważ komendant policji nie jest członkiem gabinetu.

Tomasz Skory: Jak działa administracja Leszka Millera... No właśnie, minister sprawiedliwości potwierdza, że komendant główny zmieniał zeznania, które w pierwszej fazie oczyszczały wiceministra spraw wewnętrznych. Rzecz dzieje się publicznie, wszyscy o tym wiemy, obserwujemy to, wnioski nasuwają się same, ale nic się nie dzieje. Może ktoś powinien wysunąć jakiś wniosek?

Lech Kaczyński: To jest zupełnie oczywiste. W ogóle mamy do czynienia z taką sytuacją, w której w normalnych warunkach, po takiej ilości różnego rodzaju skandali, gabinet Leszka Millera podałby się do dymisji, gdyby w Polsce obowiązywały zwyczajne reguły demokracji. Natomiast w Polsce tego rodzaju reguły, jak widać, nie funkcjonują i gabinet trwa dalej, pewnie trwać będzie. Natomiast poza tym jest już niewątpliwie – można powiedzieć – wojna między ministrem Kurczukiem a ministrem Janikiem.

Tomasz Skory: O co? O rząd dusz w SLD?

Lech Kaczyński: Być może. Ja sądzę, że tu raczej chodzi o jakiś podtekst o charakterze czysto osobistym. Poszczególni politycy się lubią, lub nie, ale na pewno wewnątrz SLD trwa walka, bo w sytuacji takiej, w jakiej znalazło się SLD dwa lata po wyborach, walka trwać musi. To jest niejako oczywiste, bo te dwa lata to nie był ciąg sukcesów, odwrotnie – to był ciąg skandali. I stąd niewątpliwie wewnątrz SLD coś się dzieje, natomiast nie mnie o to pytać. W stosunku do PiS-u SLD jest hermetyczną partią.

Tomasz Skory: Komendant główny policji, szef MSWiA, minister sprawiedliwości, może premier – ktoś powinien odejść chyba w tej sytuacji?

Lech Kaczyński: To jest rzecz zupełnie oczywista.

Tomasz Skory: Według naszej wiedzy na dziś w sprawie starachowickiej, kogo by pan typował?

Lech Kaczyński: Tu jest cała długa lista. Jeśli chodzi o szefa policji, to wszystko zależy od tego, jak się ma rzeczywistość do artykułu w „Rzeczpospolitej”. Jeśli istnieje jakiś związek, krótko mówiąc, jeśli istotnie pan gen. Kowalczyk zmieniał zeznania, to sprawa jest oczywista, ale wziąwszy pod uwagę pana Kurnika i towarzystwo, pana ministra Semika, pana ministra Sobotkę – jeżeli to prawda, powtarzam – pana gen. Kowalczyka, to ja myślę, że i człowiek, który miał zasadniczy wpływ na ich powołanie, albo sam ich powołał, też powinien odejść.

Tomasz Skory: A czy nie należałoby się zastanowić nad dymisją ministra sprawiedliwości? Ten przeciek dotyczący całej sprawy wyszedł nie skądinąd, tylko właśnie ze struktur tego resortu.

Lech Kaczyński: To jest jakby zupełnie inna sprawa, bo ja muszę powiedzieć jako obywatel po prostu, że mam pod tym względem mieszane uczucia: nasze państwo jest dziurawe, to nie ulega najmniejszej wątpliwości, nic się prawie nie ukrywa, ale z drugiej strony zastanówmy się, co by było, gdyby nasze państwo pod rządami Leszka Millera było szczelne. Ja się obawiam, że dziennikarze wtedy powinni się zastanowić, czy spolegliwość wobec rządu i słuszne jego poparcie nie jest jedyną postawą bezpieczną.

Tomasz Skory: Czy minister sprawiedliwości musi rzeczywiście czekać na wniosek formalny o odtajnienie zeznań komendanta, żeby sprawa stała się jasna, czy nie mógłby zrobić tego z własnej inicjatywy?

Lech Kaczyński: Nie ma żadnego powodu, dla którego minister sprawiedliwości musiałby działać wyłącznie na wniosek posłów, nie ma takiego przepisu, który w tym zakresie wiąże ministra sprawiedliwości wnioskiem ze strony posłów, czy też komisji sejmowej, czy też parlamentu jako całości.

Tomasz Skory: Mógłby to zrobić sam, ale tego nie robi.

Lech Kaczyński: Jak dotąd nie robi i ja myślę, że to jest też element pewnego rodzaju gry – mamy informację prasową w bardzo poważnym dzienniku, który zresztą ma istotne zasługi, jeśli chodzi o ujawnianie różnego rodzaju spraw, które powinny być znane opinii publicznej, bo mają skandaliczny charakter, później jest stwierdzenie, że nie wszystko tam się zgadzało, ale nikt niej wie co, jednocześnie są zaprzeczenia ze strony pana gen. Kowalczyka. To oczywiście ma napinać atmosferę, ma tworzyć atmosferę skandalu, ale na pytanie czemu to – chodzi o sprawy wewnętrzne SLD – ma służyć, odpowiedź na to pytanie leży w rękach tylko ministra Kurczuka, nie moich.

Foto: Marcin Wójcicki RMF Warszawa