Usterka techniczna, a może zamach terrorystyczny lub tragiczna pomyłka? Pojawiają się coraz to nowe hipotezy dotyczące przyczyn katastrofy rosyjskiego samolotu pasażerskiego TU 154 z 77 osobami na pokładzie. Według anonimowego przedstawiciela amerykańskich władz, samolot mógł zostać zestrzelony przez rakietę ziemia powietrze lub też woda powietrze.

Według tego źródła w Pentagonie - Na Krymie odbywają się ćwiczenia ukraińskiej armii z użyciem pocisków bojowych. Eksperci powątpiewają, czy to Ukraińcy zestrzelili przez przypadek ten samolot. Nadeszły już przekazy z Ministerstwa Obrony w Kijowie, że Ukraińcy w czasie dzisiejszych manewrów używali tylko pocisków o zasięgu do 22 kilometrów – samolot został zestrzelony około 200 kilometrów od wybrzeża. Eksperci izraelscy powątpiewają w tą teorię jakoby rakieta została wystrzelona przez terrorystów. Twierdzą, że to wydarzenie wymagałoby szerokiej infrastruktury – stacji radarowej naziemnej, zdolnej do namierzenia samolotu – takimi środkami, o ile wiadomo, terroryści jednak nie dysponują. Nadal nie opublikowano listy pasażerów feralnego lotu. Na lotnisku z którego dziś samolot wystartował, zaczynają się już zbierać rodziny pasażerów. Podobno dochodzi tam już do ataków histerii.

Ministerstwo obrony Ukrainy twierdzi, że armia nie zestrzeliła Tupolewa z co najmniej 67 osobami na pokładzie. "Kierunek i odległość od miejsca tragedii wskazuje, że ukraińskie wojsko nie mogło mieć z tym incydentem nic wspólnego, ani w teorii, ani w praktyce" - oświadczył rzecznik ministerstwa Konstantin Khivrenko. Z kolei Agencja AFP powołuje się na wypowiedź rzecznika ukraińskiej Floty Czarnomorskiej w Sewastopolu - Igora Łariszewa. Przyznał on, że samolot został trafiony pociskiem ziemia powietrze o zasięgu 400 kilometrów podczas ćwiczeń w rejonie Krymu. Jedno jest pewne, taki ćwiczenia rzeczywiście się odbyły i to w czasie, gdy samolot zbliżał się do brzegów Rosji, niedaleko Krymu. Manewry polegały na strzelaniu rakietami do około 20 celów powietrznych.

18:00