Austriaccy celnicy zamiast niszczyć przechwycone papierosy, sprzedawali je na czarnym rynku. Nie gardzili też innymi zarekwirowanymi rzeczami. Z pracy zwolniono już większość pracowników centralnego magazynu celnego w Wiedniu.

Celnicy sprzedawali perfumy i biżuterię, a nawet zabrane przestępcom samochody. Auta na poufnych licytacjach kupowali znajomi funkcjonariuszy.

W Austrii pomimo drakońskich przepisów - można tam wwieźć legalnie tylko 25 sztuk papierosów, kwitnie handel przemycanymi wyrobami tytoniowymi. Co trzeci papieros wypalany w tym kraju pochodzi z kontrabandy. Budżet państwa traci na tym miesięcznie pół miliona euro.