„Wielka obniżka”, „Gigantyczna wyprzedaż”, „Super ceny” - takie napisy spotkamy dziś niemal we wszystkich większych sklepach. Posezonowe wyprzedaże na dobre zadomowiły się już w Polsce. Z roku na rok pojawiają się coraz wcześniej, trwają coraz dłużej i kuszą coraz większymi rabatami.

Właściciele sklepów na sezonowych wyprzedażach nie tracą. Marża, choć nie tak gigantyczna jak kilka dni temu, wciąż istnieje. Cena jest wypadkową pomiędzy tym, co oczekuje klient, a tym, co się opłaca temu, kto sprzedaje. Wszędzie, od zarania ludzkości, tak to jest. To jest wszystko gra - mówi Piotr Krawczyk, dyr. warszawskiej Galerii Centrum. Ta gra musi opłacać się jednak obu stronom.

W Polsce przeciętna obniżka cen to 30 proc. Nie jest ona tak wysoka jak na Wyspach czy w USA, ale także przyciąga sporo klientów.

Posłuchaj relacji poznańskiego reportera RMF Dariusza Golińskiego:

„Dwa za cenę jednego”, „50 proc. taniej” – takimi sloganami brytyjskie domy handlowe rozpoczęły okres poświątecznych wyprzedaży. Zdarza się jednak, że markowe ubrania można kupić nawet 70 proc. taniej.

Przed świętami obroty w sklepach były tak małe, że poświąteczne wyprzedaże w niektórych placówkach ruszyły jeszcze... przed Bożym Narodzeniem. Według analityków, Brytyjczycy wydali mniej pieniędzy w obawie przed recesją i konfliktem w Iraku.

Nad Sekwaną posezonowe wyprzedaże ruszą na całego 8 stycznia i potrwają mniej więcej miesiąc. Przed niektórymi francuskimi butikami już wcześnie rano ustawiają się długie kolejki. Wiele pań dzień przed rozpoczęciem wyprzedaży, przymierza stroje i zaznacza metki tak, aby jako pierwsze dotrzeć do kasy ze swoim wymarzonym, o połowę tańszym ciuchem.

W USA nawet kalendarz nie sprzyjał w tym roku handlowcom. Sezon zakupów między Świętem Dziękczynienia a Bożym Narodzeniem był aż o 6 dni krótszy niż w ubiegłym roku. Dlatego sieci handlowe, chcąc pozbyć się towaru decydują się nawet na 75-procentowe obniżki.

Foto: Archiwum RMF

16:55