Od początku kadencji ponad 250 posłów wzięło kredyt z tzw. funduszu socjalnego, aby kupić lub wyremontować mieszkanie bądź dom. Poszło na to prawie 3 mln złotych. Limit kredytu mieszkaniowego, to 15 tys. zł, remontowego 10 tys.

Na długiej liście posłów, którzy zaciągnęli kredyty mieszkaniowe, są osoby majętne. Prawie każdy wziął kredyt na budowę kolejnego mieszkania lub kupno drugiego domu. Rekordzista, poseł Janusz Lisak zaciągnął 15-tysięczny kredyt, by kupić trzecie lokum. Poseł miał już jeden dom i jedno mieszkanie.

Tymczasem w zarządzeniu marszałka Sejmu wyraźnie jest napisane, że przyznanie pożyczki uzależnione jest od sytuacji materialnej posła. W praktyce jednak zespół, który pożyczki przyznaje, tej zasady nie respektuje: Trudno rozpatrzyć sytuacje posłów, którzy mają takie samo uposażenie - wyjaśnia Franciszek Stefaniuk, członek zespołu pomocy społecznej. Dlatego - jak mówi - pożyczki dostaje każdy, kto o to poprosi, choć przewodniczący tego zespołu Tomasz Nałęcz zastrzegał: Komisją weryfikacyjną są dziennikarze.

Zweryfikujmy więc: pożyczkę wziął między innymi poseł Sebastian Florek z SLD, który ma już dom, mieszkanie i duże gospodarstwo. W sumie największym powodzeniem pożyczki cieszą się właśnie wśród posłów Sojuszu. Z tego socjalu skorzystało też sporo posłów z Samoobrony, m.in. znane z niespłacania kredytów małżeństwo Łyżwińskich.

Także wielu posłów z Ligi Polskich Rodzin chętnie pożyczki bierze. Pożyczki są oprocentowane na 4 procent i trzeba je spłacić do końca kadencji. Dla porównania, kredyt złotówkowy zaciągnięty w banku jest oprocentowany od 6 do 8 procent w skali roku.

Problem jednak w tym, że większość posłów zapomniała tę pożyczkę wpisać do oświadczenia majątkowego, co jest poselskim obowiązkiem. Sprawą zajmie się komisja etyki. Większość jest zdziwiona tym, że w ogóle jest taki obowiązek:

11:25