Bogdan Rymanowski: Wróciła pani wczoraj ze szczytu w Nowym Jorku, gdzie rozmawiano o globalizacji, tak, żeby służyła ona wszystkim krajom, nie tylko bogatym. Co z t6ej dyskusji wynika dla stosunkowo biednej polski.

Danuta Huebner: Myślę, że ten podział, o którym pan mówi, to nie jest tylko podział na kraje bogate i biedne, ale z dyskusji w Nowym Jorku wynikało, ze te podziały są dużo głębsze – przebiegają między religiami, między światopoglądami, między rządzącymi a rządzonymi. O tym właśnie była dyskusja, o takiej rozpaczliwej potrzebie dialogu na całym świecie, między wszystkimi, którzy chcą być wysłuchani. Były też dyskusje ważne, o tym, że trzeba działać, że jest ostatni dzwonek, że musimy być nie tylko w stałym dialogu, ale musimy również działać. I to działać razem – i o takim dzieleniu się odpowiedzialnością, o tym wszystkim rzeczywiście w Nowym Jorku debatowano.

Bogdan Rymanowski: Jak ludzie z którymi pani rozmawiała patrzyli na integrację europejską? Czy mówili coś, że to dobrze, że Polska powinna wejść do Unii Europejskiej? Mówili, że to ostatni dzwonek?

Danuta Huebner: To bardzo ciekawe pytanie, dlatego, że generalnie, Davos, bez względu gdzie się odbywało, było mało europejskie. Było o sprawach globalnych, bo my mamy swoje Davos w Salzburgu, w tym roku nieco później – we wrześniu. I dlatego tam nigdy problematyka europejska nie była taka ważna. Tutaj było sporo o przyszłości Europy i miałam wrażenie, że właściwie z tych rozmów, z tego co mówił także kanclerz Schroeder wynikał, że poszerzenie Europy jest procesem przesądzonym. I stąd nie pojawia się jako problem. Nie ma już pytań „czy poszerzenie”, tylko „kiedy poszerzenie”. Przyjęliśmy daty, politycznie zadecydowaliśmy, jesteśmy na etapie wydyskutowania najlepszego członkostwa dla krajów kandydackich i myślę, najlepszej Unii – przyszłej, wspólnej.

Bogdan Rymanowski: Podejrzewam, że bardziej zauważalne na świecie byłoby, gdyby Polska do Unii nie weszła.

Danuta Huebner: Myślę, że tym przejęliby się nie tylko Polacy. Także proponuję, żebyśmy jednak weszli.

Bogdan Rymanowski: Wszyscy chłopscy przywódcy od Kalinowskiego, poprzez Soskę i Janowskiego, jak jeden mąż mówią, że jeśli rząd nie uzyska większych dopłat dla rolników, to wieś zadecyduje w referendum przeciwko integracji. Czy pani może coś obiecać polskim rolnikom, że dostaną więcej niż proponuje Komisja Europejska?

Danuta Huebner: Myślę, że błąd jaki popełniamy od lat mówiąc o sprawach europejskich, to jest rozmawianie w kategoriach obietnic. Myślę, że nie powinniśmy niczego sobie, ani nikomu nie obiecywać, tylko po prostu działać. Działać wewnątrz, przygotowywać również polskie rolnictwo do tego, żeby było gotowe korzystać z tych wszystkich środków, które z członkostwem przyjdą, irzeczywiście twardo rozmawiać z Unią.

Bogdan Rymanowski: Co to znaczy? Czy na przykład wypowiedzieć wojnę celną Unii Europejskiej, wprowadzając na przykład akcyzę na produkty unijne i w ten sposób uzyskać dobre warunki jeśli chodzi o dopłaty?

Danuta Huebner: Sądzę, że musimy pamiętać jednak, że te negocjacje są szczególne. To nie są negocjacje między nami a nimi, tylko to są negocjacje na temat naszej wspólnej przyszłości. Nie ulega wątpliwości, że po obu stronach musi być ta świadomość i musi być dobra wola, żeby najlepsze członkostwo dla Polski wynegocjować tutaj, a tam dać. Tylko Polska, która się czuje bezpiecznie, która czuje, że nie tylko sama wnosi, ale również dostaje, będzie Polską, która będzie służyła silnej, stabilnej Unii.

Bogdan Rymanowski: Ale czy pani widzi jakąkolwiek szansę, aby te dopłaty zwiększyć? Mowa oczywiście o tych 25 procentach w pierwszym roku.

Danuta Huebner: Mówimy o czymś, co się dopiero zaczyna. Mówimy o rozmowach, w których i tak uzyskaliśmy już dużo. Pamiętajmy, że nie tak dawno, dopłaty bezpośrednie w ogóle nie były instrumentem przewidywanym we wspólnej polityce rolnej, którą oferowano krajom kandydackim. Pierwszy krok został uczyniony.

Bogdan Rymanowski: Podejrzewam, że słuchający nas rolnicy powiedzą – „To jest dużo? To jest niewielka część. To jest 25 procent tego, co otrzymują nasi partnerzy z Zachodu. Dlaczego mamy być na gorszych warunkach w Unii niż oni?”

Danuta Huebner: Pamiętajmy, że mówimy o propozycji wyjściowej. Negocjacje od czegoś trzeba zacząć. Miejmy nadzieję, że w rozmowach nie tylko z Komisją, ale z krajami członkowskimi uda się uzyskać takie warunki członkostwa, z których obydwie strony będą zadowolone. Nic nie jest przesądzone. Wszystko jest przed nami, nic nie jest jeszcze wynegocjowane.

Bogdan Rymanowski: No właśnie, nic nie jest przesądzone, bo na przykład komisarz Guenter Verheugen po pierwszych reakcjach Polski powiedział, że propozycję Komisji nie zostały ocenione właściwie, i że Polska nie osiągnie wielkiego przełomu w negocjacjach.

Danuta Huebner: Myśmy się rzeczywiście skupili na pewnej części tych propozycji, które zostały przedstawione. Zapomnieliśmy o całej reszcie – o korzystnych propozycjach dla gospodarstw, które nie produkują na rynek – działają na własne potrzeby. Jest w ofercie przygotowanej przez Komisję bardzo dużo uelastycznienia instrumentów już istniejących, ułatwienia korzystania z nich i pewne nowe instrumenty, których do tej pory nie było. Spokojnie przyjrzyjmy się całemu pakietowi i spokojnie jeszcze raz spróbujmy go ocenić zanim przystąpimy do negocjacji.

Bogdan Rymanowski: Poranna prasa pisze dzisiaj, że większość, może część państw Unii, uznała za zbyt wysokie propozycje Komisji Europejskiej. Są takie państwa jak Wielka Brytania, Holandia czy Szwecja, które chcą, żeby w ogóle dopłaty do rolnictwa zlikwidować. Czy może się tak zdarzyć, że nasi rolnicy dostaną mniej niż 25 procent?

Danuta Huebner: Dlatego musimy być jak najszybciej w Unii, żeby o przyszłym kształcie przyszłej polityki rolnej już decydować razem. Nie jest tajemnicą, że są kraje, które domagają się reformy polityki rolnej, gdyż jest ona niezwykle kosztowna dal wszystkich podatników Unii Europejskiej. Te kraje, które pan wymienił myślą i mówią o takiej reformie od dawna. Bądźmy w tej dyskusji razem z nimi tak, żeby wynegocjować przyszły kształt polityki rolnej korzystny dla Polaków.

Foto: Marcin Wójcicki RMF Warszawa