Statystycznie kończący pracę Sejm nie różni się od poprzednich kadencji. Dane o liczbie posiedzeń, przyjętych ustaw czy wygłoszonych wystąpień nie pokazują jednak skali zmian, jakie zaszły w charakterze pracy parlamentu. Ich zwyczajowa ilość nie przekłada się bowiem na jakość.

Porównywanie dobiegającej końca VIII kadencji Sejmu z poprzednimi wyprowadza na manowce. Posiedzeń było wprawdzie nieco mniej, mniej było też dni obrad, ale ogólnie czteroletni dorobek Sejmu nie odstaje od dorobku jego poprzednich składów.

Poniżej zestawienie liczby ustaw wniesionych i uchwalonych w kilku poprzednich kadencjach.

Właściwie kto to napisał?

Liczbę wniesionych i uchwalonych w VIII kadencji ustaw należy jednak rozpatrywać w zestawieniu ze starannością ich opracowania i poświęconym na to czasem. Ostatnie lata pokazały, że ustawy mogą nie mieć wyraźnie wskazanego autora - wnosiły je bowiem bardzo często grupy posłów, których większość nie miała pojęcia o proponowanej, a potem uchwalanej treści. Nader często pojawiało się podejrzenie, że autorem kontrowersyjnych regulacji jest rząd, korzystający ze "ścieżki poselskiej" tylko dlatego, że pozwalała ona ominąć konsultacje, do przeprowadzenia których rząd jest zobowiązany.

Anonimowe autorstwo potęgowało nieporozumienia wokół treści proponowanego prawa. Dla uniknięcia problemów w jej wyjaśnianiu rządzący często stosowali maksymalne skrócenie dopuszczalnych terminów. Klasycznym tego przykładem jest arbitralne uznanie przez marszałka, że "Ustawa o zmianie ustawy kodeks karny..." nie jest nowelizacją kodeksu karnego, zatem nie musi być opracowywana w specjalnej komisji i nie trzeba wobec niej stosować innych rygorów, wymaganych przez prawo w sprawie zmian kodeksów.

Uchwalanie na siłę

Ta sama ustawa jest też przykładem działania tyleż kontrowersyjnego i wymuszonego, co kompletnie zbędnego, bo liczne wady samego projektu i trybu jego uchwalenia spowodowały, że prezydent odesłał ją prewencyjnie do Trybunału Konstytucyjnego i nigdy nie weszła w życie.

Także budząca gwałtowne opory ustawa o IPN najpierw została na siłę uchwalona, a potem w ciągu kilku godzin pozbawiona najgorszych zapisów, pod nie tylko wewnętrznym, ale i zewnętrznym naciskiem.

Inne działania co najmniej zbędne choć pracochłonne i wywołujące potężne spory to szereg regulacji dotyczących sądownictwa. Uchwalone na siłę ustawy wetował Prezydent, Sejm odkładał je nie próbując przełamać weta, po czym w ich miejsce powstawały kolejne. Przyśpieszanie prac skutkowało licznymi błędami w uchwalanych na chybcika przepisach, co wymuszało kolejne nowelizacje, potem nowelizacje nowelizacji, i nowelizacje znowelizowanych projektów nowelizacji.

Przewrót w procedurach

Najbardziej charakterystyczne dla Sejmu VIII kadencji było ignorowanie wypracowanych przez lata procedur, zarówno opisanych w regulaminie, jak tych opartych na zwyczajach. Nagminnie więc zbywano milczeniem ostrzeżenia legislatorów, zastrzeżenia merytoryczne i proceduralne samych posłów i opinie ekspertów. Restrykcje związane z czasem wypowiedzi (czasem 30 sekund) egzekwowane przez ordynarne wyłączanie mikrofonów, absurdalne czasem zachowania marszałka, który w grudniu 2016 potrafił doprowadzić do poważnego kryzysu nieuzasadnionym wykluczeniem posła z obrad, wyraźnie tendencyjnie wymierzane kary finansowe - wszystko to składało się na obraz bardzo gwałtownego podupadania autorytetu nie tylko władz, ale i całego Sejmu.

Na pewno nie zbudowało go też obniżenie o 20 proc. i tak stosunkowo niewysokich uposażeń poselskich, nie najlepiej rokujące na dobór składu kolejnego Sejmu.

Korytarzowa rewolucja

Jest jeszcze mniej widoczny przewrót, jakiego dokonano w Sejmie VIII kadencji - znaczące ograniczenie dostępu do informacji. Najbardziej wyraziste jest trzymanie dziennikarzy w ogrodzonych kojcach z zakazem dostępu do istotnej części budynków sejmowych. Próba usunięcia ich do osobnego budynku z centrum prasowym nie powiodła się, jednak zamknięcie przed prasą szeregu nawet zwykłych korytarzy stopniowo sprawia, że przychodzenie do parlamentu po informacje staje się bezprzedmiotowe. 

Uzupełnieniem tego jest upolitycznienie i niekompetencja Centrum Informacyjnego Sejmu, którego dyrektor gotów jest nawet rozpowszechniać informacje nieprawdziwe, a złapany na tym oświadczać, że robił to, bo prawdziwych nie znał. 

Tu zaszła zmiana

Zaczynałem pracę w Sejmie blisko 30 lat temu, w czasach pionierskich zarówno dla odrodzonej demokracji parlamentarnej, jak wolnego dziennikarstwa. Obserwując zmiany polityczne, kulturowe, obyczajowe i technologiczne długo uznawałem Sejm za miejsce godne i istotne dla rzeczywistej debaty publicznej.

Rzeczywistość stopniowo ewoluowała jednak w zaledwie wyobrażenie, nabierając kształtu serii rutynowych konferencji prasowych we wskazanych, ogrodzonych miejscach, bez możliwości obserwowania kulis i samej debaty, zastąpionej przez cykliczne ustawki zwalczających się politycznych plemion.

Dzisiejszy Sejm nawet już tych wyobrażeń nie przypomina.